Sekret Alicji cz.2
- Odbiorę tylko dowód osobisty. Sądzę, że przed dwunastą powinienem być z powrotem. Trzymając dłoń na klamce, odwrócił się w stronę matki - dodał: - Jeśli zaś chodzi o studia - zdecydowanie wybrałem medycynę.
Alicja zamykając drzwi - wzruszyła ramionami. - Skoro takie jest jego powołanie, niech idzie na medycynę - powiedziała sama do siebie. Skierowała się do kuchni. Sięgnęła po szklankę zaparzonej kawy i zajęła miejsce przy kuchennym stole. Kawa już zdążyła na dobre wystygnąć, więc wypiła ją duszkiem. Rozejrzała się po ścianach; przygałoby się je odnowić. Ale o tym pomyśli na wiosnę. W tej chwili musi się zastanowić, co podać na kolację. Wprawdzie, będzie tort, szampan i jakieś drobne ciasteczka. Ale to za mało. Powinna być również kolacja, tak na wszelki wypadek, gdyby się przybłąkał jakiś niespodziewany gość. Na dzisiaj są zaproszeni tylko rodzice chrzestni i zaprzyjaźniona sąsiadka. Dla koleżanek i kolegów, przyjecie urodzinowe odbędzie się w najbliższą sobotę w pubie. Taka nastała teraz moda.
Alicja z niepokojem spoglądała na wiszący w kuchni zegar. Jakub zapewniał, że wróci przed dwunastą, dochodzi w pół do czwartej, a jego jak nie ma, tak nie ma. Nawet nie może do niego zadzwonić - zapomniał komórki. Być może, że rozgląda się za komputerem - pomyślała z ulgą. Jej rozmyślania - przerwał dzwonek. Jeden, drugi i trzeci nieco dłuższy. Gdy otworzyła drzwi - ujrzała stojącego w progu mężczyznę. Był zupełnie siwy. Jego krótko podcięte włosy, sprawiały wrażenie, jakby ktoś specjalnie je wymodelował, a w ręku trzymał portfel jej syna. Nie pamięta, czy poprosiła go, by wszedł do mieszkania, czy zrobiła tylko zapraszający gest.
- Skąd pan wziął, ten portfel?- zapytała nie ukrywając przerażenia.
- Nie jestem, żadnym panem. Po prostu jestem Jakub.
Uniosła powieki i wzrok zatrzymała na jego nosie.
- To ty...? - spytała niepewnie. Pokiwał głową. - A kiedyś, już bardzo dawno, przedstawiłeś się imieniem Kuba.
- Być może. Kiedyś tak się do mnie zwracano - przytaknął.
- Ten portfel jest mojego syna - wydukała.
- Wiem - znowu przytaknął.
- On dzisiaj ukończył osiemnascie lat. Chcę ci jeszcze powiedzieć...
- Też wiem, co chcesz powiedzieć.
- Na pewno nie wiesz. Chciałam ci powiedzieć, żebyś wszedł do pokoju. Zaraz zrobię czegoś do napicia. Ale najpierw muszę wiedzieć, co z moim sybem, gdyż umieram z niepokoju. Dlaczego trzymasz w dłoni jego portfel?
- Chcąc tobie wyjaśnić, cel mojej wizyty - muszę zacząć od początku. Tylko przyrzeknij, że nie będziesz przerywać mojej rozmowy - powiedział rozkazująco. - Nic się nie stało, chociaż nie przeczę, że mogło być gorzej - pomachał dłońmi. - Jechałem samochodem nie wiecej, niż sześdziesiątką. Nawet nie zauważyłem, jak pod koła mojego samochodu - wpakował się młody chłopak. Gdy wyskoczyłem, młodzieniec międzyczasie się pozbierał i energicznie otrzepywał nogawki spodni. - Życie ci niemiłe, młody człowieku?! - spytałem ostro. Alicja aby nie krzyczeć - przyłożyła dłoń do ust. Jej przerażone niebieskie oczy - zaszkliły się łzami. - Nie przerywaj - pogroził palcem.
- Jest w szpitalu? - spytała drżącym głosem.
- Wyraźnie powiedziałem; nic się nie stało.
- Wobec tego, co było dalej?
- Jestem neurochirurgiem i zdaję sobie sprawę, że nawet najmniejszy upadek, może odnieść nieodwracalne skutki. - Wsiadaj do samochodu, odwiozę cię do szpitala - powiedziałem rozkazująco. Młody człowiek, najpierw zaczął się buntować. Potem tłumaczył na wszystkie sposoby, że dzisiaj ukończył osienaście lat i jeśli zaraz nie wróci do domu, to jego matka umrze z niepokoju. Wtedy postawiłem sprawę jasno. Jeśli nie zgodzi się pojechać ze mną do szpitala - wzywam policję. Kiedy posłyszał o policji - wybrał szpital. Na izbie przyjęć oznajmiłem, jakich oczekuje badań. Pozostawiłem swoją wizytówkę, żeby mnie informowano o każdym przeprowadzonym badaniu. Gdy opuściłem szpital i wsiadałem do samochodu, na siedzeniu - ujrzałem portfel. Mój imiennik - pomyślałem. Kiedy go otwarłem, w jednej z przegródek, ku swojemu zdziwieniu - ujrzałem twoje zdjęcie. Muszę powiedzieć, mało co się zmieniłaś. Z ciekawością, przejrzałem następne przgródki portfela. Stanowczo za dużo gotówki, nosi przy sobie - znowuż pogroził palcem.