Schody... [Z: Strumienie Życia]
Budzę się rano. To normalne. Schodzę po schodach.
Schody…
Schody rozdzielają przestrzeń sakralną od przestrzeni profanum…
Budzę się rano. To normalne. Podnoszę się i czuję ciepło swego łóżka… czuję iż jestem u siebie. Moje książki. Moje wiersze, moje płyty kompaktowe. Tutaj jest Moje… tam za schodami jest Ich. Tu jestem ja wciąż w umierających objęciach Morfeusza z trudem żegnający się z Nią… wszak mam ją tylko w tych chwilach… a tam na dole jest szare życie którego granicą są schody…
Schody… kawałki drewna…
„Oczywiście
ci którzy stoją na szczycie schodów
oni wiedzą
oni wiedzą wszystko”
Lecz ci którzy z nich zejdą tracą ten moment oświecenia! Czy byłbym tym kim jestem na tym progu swego życia gdyby nie te schody? U ich szczytu mój raj… miejsce gdzie w spokoju wypoczywam i oddaje się rozmyślaniom.. pomiędzy legiem, pluszakami i książkami. Jak Alicja.. mam swą krainę czarów… lecz nie jak ona w króliczej norze… lecz na szczycie schodów!
Schody do nieba…