Samotność. Wstęp
Wstęp.
Zapadał zmrok na jego twarzy. Oczy, wpatrzone w okno, niczym odbicie zachodzącego słońca, zatapiały się w mrok nieistnienia. W jego zgiętych palcach znajdował się list od córki, która przez dwadzieścia lat nie odzywała się do niego ani słowem. Na twarzy Bartosza malował się szaleńczy uśmiech – jedyny jasny punkt jego sylwetki.
Po ścianach pokoju snuły się cienie przeszłości – markotne, samotne i zagubione. Zaglądały w głąb mieszkania zaskoczone nieruchomą postacią, zapadniętą w fotel. Wraz z zachodem słońca przeszłość wypełzała z ciemności zostawiając po sobie śmierdzący ślad zapomnienia.
Pierwsza pojawiła się Miłość – podstawowa część życia każdego człowieka. Obłudna i samolubna, brązowa ze złości i niemocy. Swoją nieskazitelną czerwień najpierw wyolbrzmiła: słodkie słowa nie odstępowały zakochanych ani na krok, bo z niczym nie można przesadzać i Miłość zaczęła gnić Następnie nierozłączna jej siostra – Zazdrość – dolała trucizny do brunatnej miłości zmieniając ją w zielony szlam, płynący po ścianach do góry. Wkrótce zawiedziona Nadzieja rozpoczęła sączyć czarne plamy niespełnionych marzeń, które rozprzestrzeniały się w tempie ekspresowym. I nagle wieczór przerodził się w przepastną czerń, która wciągnęła w siebie całą doczesność i trawiła ją w sobie, tworząc zupełnie nową rzeczywistość…