Rozstanie. Prolog.
- Maleńka… - dotknął jej policzka i zajrzał do oczu. – Nawet jeśli ciężko mi będzie na początku, to się pozbieram i będzie dobrze. Nie musisz się o mnie martwić, bo twardy ze mnie facet – wbrew pozorom.
Iza uśmiechnęła się z wdzięcznością. Wiedziała, że sobie poradzi. Nie mogło być inaczej w końcu to Sebastian. Przypomniała sobie, trudne chwile, przez które razem przebrnęli. Śmierć jego ojca, zwolnienie jej z pracy… Wtedy myślała, że spędzi z nim całe życie a dziś? Dziś szukała czegoś lepszego, ważniejszego. Czegoś dzięki czemu będzie mogła stawić czoło swojej przeszłości.
Gdy poszła pod prysznic on pościelił łóżko i posprzątał po kolacji. Przebrał się w pidżamę usiadł wygodnie w fotelu przy oknie. Iza szybko się wykąpała i gdy wróciła do pokoju zobaczyła go – nieruchomego, z przepełnionymi bólem oczami. Chciała, żeby był szczęśliwy i wiedziała, że ona nie da mu tego szczęścia. Nie będzie potrafiła stać się dla niego kobietą, która poprowadzi dom. Nie wiedziała nawet czy będzie w stanie to zrobić dla kogokolwiek.
- Seba… - Szepnęła, dotykając delikatnie jego ramienia. – Chodźmy spać.
- Za chwilę kochanie. – Boleśnie przepchnął przez gardło ostatnie słowo. – Połóż się, za chwilkę do ciebie dołączę.
- Dobrze, ale nie siedź za długo. – Wsunęła się pod kołdrę i spojrzała na niego. Był przygarbiony i wyraźnie smutny. Wiedziała, że to przez nią, ale wiedziała też, że musiała to zrobić. Zasnęła…
Następnego ranka, kiedy otworzyła oczy mieszkanie było puste. Zajrzała do łazienki i zrozumiała, że on już nie wróci…