Rozmowy nocą, czyli co to jest słowotwórstwo?
- Uważaj, bo w końcu ja kill you – powiedziałam, przez kolejną falę śmiechu.
- Tak? I będzie szi is ded?
- Nie! Będzie He is dead – poprawiłam go.
- A czemu? – spytał zbity z tropu.
- Ponieważ „szi” to ona a „He” to on. No chyba, ze mam do Ciebie mówić Józefina – nie musiałam długo czekać na jego reakcję. Czuły punkt został ugodzony. Wziął do ręki poduszkę i wymierzył mi całkiem mocny cios. Kanarki nad głową odtańczyły swój taniec godowy. Gwiazdy przy tym zaświeciły, a ja wróciłam do siebie, rewanżując się tym samym.
- Np, Józek, nie daruję ci tej nocy – wysyczałam, przy uderzeniu poduszką, mojej sympatii. Wszystko byłoby w porządku, gdybym pamiętała o tym, że to ja znajduję się w bardzo złym punkcie strategicznym naszego małżeńskiego łoża. Kiedy już cel został wymierzony, a efekt uzyskany, oczekiwałam na rewanż. Nie trwało to zbyt długo. Jak podczas zawodów sumo zostałam powalona na matę. Moja głowa zwisała poza posłaniem, co przysporzyło mnie o mały zawrót głowy.
- No i kto tu jest górą? Hmmm? –spytał zdyszany.
- Ty, ty mój biały puszku.
Oczywiście skończyło się na naszej wspólnej nauce latania do dołu. Podczas naszego przekomarzania się, kto ma rację i o co chodzi z puszkiem najzwyczajniej oboje wylądowaliśmy na podłodze. Dwie dorosłe osoby, a mające ubaw, jak przedszkolaki.
Niemniej jednak główny wątek tematu, czyli słowotwórstwo i zapożyczenia został poruszony. Tyle jest pięknych słów w naszym POLSKIM języku, a każdego dnia zanikają. Bo przecież dobrze to good i po problemie. Patrzę, ale prościej i na czasie będzie, jak wy-lookam. Jeśli jestem bezpieczna, save-uję i jest cool. Bo wszak miło to też nice. I, o co coomon?