Róże w czerni cz-1
- Niech się pani nie martwi, pomimo mojego młodego wieku, poradzę sobie ze swoim siostrzeńcem. Przysięgam, będę go wychowywała w miłości do Boga i wpajała, żeby zawsze pamiętał o swoich bliskich. A przede wszystkim o pani. Jestem pielęgniarką, obracam się pośród lekarzy. Jako pierwsze, co zrobię, to zajmę się jego wymową, bo strasznie się zapowietrza.
- A jak sobie z tym wszystkim poradzisz, skoro pracujesz?
- Z tym jest najmniejszy problem, chłopiec pójdzie do przedszkola. Tylko nie wiem, jak zareaguje jego ojciec, gdy się dowie gdzie przebywa jego syn.
- Nie widziałam go od dwóch lat, rzekomo pracuje gdzieś za granicą. Jeśli mam być szczera, to nie interesuje go dziecko. Właściwie, może i lepiej, że nie… Lepsze to, jakby się miał nad nim znęcać.
Młoda kobieta nie wypowiadała się na temat swojego szwagra. Jednak zdawała sobie całkowicie sprawę, że gdy się dowie o miejscu pobytu swojego dziecka, będzie robił wszystko, żeby jej go odebrać. Podniosła się z miejsca, zabrała torbę turystyczną i zaczęła układać starannie wyprasowane rzeczy chłopca. Zastanawiała się, czy wszystko zabrać, lato prawie dobiegało końca, natomiast większość jego garderoby była przeznaczona na okres letni. Widząc jednak szczęśliwe oczy malca, który pomagał przy pakowaniu, nie miała odwagi się sprzeciwić. Cioteczka Nina szybko połączyła jedno z drugim. Idąc do pracy, zabierała Artura do przedszkola, które miała po drodze, a wracając, odbierała go. Nie można powiedzieć, by o niego nie dbała, troszczyła się lepiej, jak niejedna rodzona matka. Chodził zawsze schludnie ubrany, nie brakowało mu zabawek i słodyczy. W niedzielę zabierała go na poranki filmowe, które również bardzo lubiła, chodzili do teatrzyku i na organizowane festyny dla dzieci. Gdy Arturowi udało się wygrać w konkursie jakąś zabawkę lub książkę, to cieszyła się jeszcze bardziej od niego. Nie złościła się nigdy, nawet wtedy, gdy narozrabiał i nazywała go pieszczotliwie ,,niebieskookim loczkiem‘’. Dla Artura były to najszczęśliwsze dni, które wyniósł ze swego dzieciństwa, ale trwały tylko trzy lata. Najpierw zmarła jego babcia, nie przejął się zbytnio jej śmiercią. - Tak za długo się męczyła – powiedział głośno właśnie wtedy, gdy cioteczka Nina piła z koleżanką kawę.