Róże, czyli opowieść o malujących paznokcie.
Nieznajomego trochę, przystopowało.
- Nu wiżu, żeś ty znaczny. No nie gniewaj sie, pogadajmy. My tut tolko naszych krasawic iszciem, znaczy sie szukamy.
Wyciągnął camela z paczki i zapaliliśmy. Oczywiście ja odgryzłem i wyplułem filtr. U mnie w przeciwieństwie do Koli, może się zmarnować. On z takich filtrów zrobił poławiacz mętów w aparaturze destylacyjnej.
- No może i ubijemy interes – mówię głęboko zaciągając się dymem, w końcu camel to camel, moje ulubione.
- No daję sto dołarow za infromacju -powiedział nieznajomy. Wołodia Idzi sjuda , dawaj panu sto bagsów.
- Stop!- mówię, poruszając karabinkiem. – Niech Wołodia stoi tam gdzie stał, bo inaczej obaj długo nie zgrzejecie miejsca na tym świecie. Rzecz nie wymaga zapłaty, przynajmniej w dolarach.
- Kak,że to nie w dolarach? To kak?
- Rozumiem, jak wy to mówicie mużyki, że wasz ciasny umysł tego nie pojmuje, że normalny człowiek, nie żyje tylko żądzą posiadania dolarów, ale potrzebuje również coś dla duszy.
- Dla duszy! - Wtrącił nieznajomy. - U nas jest wodka!
- Wódka, wódka. Wódki to u nas tyle, co wody w tym bajorku.- Prychnąłem, jeszcze raz spluwając dla powagi.
- No to szto?
- Tu trzeba whisky i to szkockiej single malt. Wasze, dziewczyny są u mojego przyjaciela i wyżerają nasze zapasy jak stado szarańczy. Żeby je zabrać siłą musiałoby was być dziesięć raz tyle, a i to pewnie skończyłoby się godną pożałowania porażką. Mój przyjaciel Kola to nie lada kozak. Poniał?
Na to tamten – Kola? Możet być Kola Nowak? Czełowiek wsiegda w szapkie, w czapce, uszankie -znaczy sie.
- Jak widać świat znów okazał się bardzo mały. Tak to ten sam Kola Nowak. Już rozumiesz?
- Da poniał. Rozumiem, on sierioznyj kakda rozsierdziłsa to i za uralom by nas naszoł. Job w żopu maci ! Teraz tamten splunął, ale dla odwagi, bo zbladł jak ściana. - Udałos szto, my tiebia wstretili. Ja pomniu kak on ubił za urlaom możet byc piatdzesiac mużikow . Ubił, tolko za szto, ze jemu odin takuju smiesznuju szapku iz liaguszki sobrał. Czornyj on, i opasnyj kak orieł dlja zajacy. No skażi szto dziełać , robić znaczy sje. Wiekie szczastje szto my goworim. Widać było jak dreszcze przebiegją po plecach nieznajomemu,a papieros mało nie wypadł z trzęsących się teraz dłoni. Przypaliłem mu spokojnie swoim benzynowym ronsonem, jedną dłonią, czyli z odpowiednim fasonem.
- To proste - odpowiedziałem.- Pojedziecie do sklepu i kupicie skrzynkę szkockiej whisky single malt. Potem odtworzycie jedną jakieś pięćdziesiąt metrów od domu, trochę rozlejecie . Kola nie lubi jak coś się marnuje, a zapach single Malt, jeśli się orientuję, wykryje ze znacznie większej odległości. To będzie dopiero wabik, kolejne będziecie stawiać co pięćdziesiąt metrów i tak, ze dwa kilometry. Jak kola wyjdzie z chaty i podąży tym tropem jak wilk, to Wołodia w tym czasie zabierze z chaty wasze dziewoczki. Ty też jak zostawisz ostatnią butelkę, zwiewaj ile sił, tutaj nad oczko, gdzie się spotkacie. Najlepiej od razu jedźcie na przejście graniczne, bo wiesz, że już nic tu po was. Bo jak Kola rozpozna wasz zapach to już go zapamięta i...