Rozdział 9
Nagle przypomniała mu się Berenika. To właśnie przywołało jej wspomnienia. Jazda podczas utrudnionych warunków na drodze do Zakopanego. To wtedy wydarzyła się ta katastrofa. Jej mąż zginął przez kogoś tak lekkomyślnego, jak on. Dosłownie w tym samym momencie zdjął nogę z gazu i po chwili jechał z dozwoloną na tym odcinku drogi prędkością. Po przejechaniu krótkiego odcinka trasy natknął się na wypadek samochodowy. Od razu pomyślał o dziewczynie. Gdyby nie wspomnienie o niej na pewno nie wyrobiłby się i spowodował kolejną kraksę. Uśmiechnął się sam do siebie i przez resztę jazdy starał się trzymać przepisów.
Na miejsce dojechał późnym popołudniem. Od razu skierował się w kierunku zakładu, w którym leczona jest teściowa jego klientki. Minął bramę wjazdową, uprzednio zatrzymując się przy bramie wjazdowej. Tam został wylegitymowany, a następnie dostał zezwolenie na wjazd do ośrodku. Jadąc zwrócił uwagę na grupkę ludzi spacerujących po parku z boku ośrodka. Z daleko wyglądali dosyć dziwnie. Mężczyzna musiał przyznać sam przed sobą, że świadomość wizytowania w ośrodku dla umysłowo chorych była dla niego dosyć krępująca. Sam nie wiedział, dlaczego.
Wychodząc z samochodu, wcześniej zaparkowanego na parkingu przed głównym wejściem budynku zauważył dwóch sanitariuszy pospiesznie idących w jego kierunku. Jak się później okazało mieli oni na celu zaprowadzenie go do kobiety, którą przybył tu odwiedzić. Idąc wraz z nimi rozglądał się po wnętrzu budynku. Na śnieżnobiałych ścianach widniały zdjęcia założycieli tej idylli. Zieleń kwiatów przełamywała czerń, położonego na podłodze gumoleum. Na korytarzu stały dwie, stare dębowe ławki. Kiedy stanęli przed drzwiami, za którymi ulokowana była pani Paśnicka mężczyzna został upomniany o zachowanie ostrożności, jako że starsza pani miewa złe dni. „Ładne określenie”- pomyślał i podziękował sanitariuszom za ostrzeżenie.
Po ówczesnym zapukaniu wszedł i przywitał się z kobieta. Ta jednak nie raczyła odpowiedzieć. Podszedł, więc bliżej i usiadł naprzeciw niej.
- Jak się pani czuje?
- Co to pana obchodzi?
- Proszę mi uwierzyć, że wszyscy jesteśmy pani przychylni. Pomoże mi pani, odpowiadając na kilka pytań?
- A cóż to ma znaczyć? Prowadzi pan jakieś dochodzenie?
- Można tak to nazwać. To, co pomoże mi pani? - kiedy nie odpowiedziała mężczyzna kontynuował:
- Pani Heleno, co miała pani na myśli wtedy w sądzie?
- A więc to tak! Ta mała zdzira tu pana przysłała! Niech zapyta tego pieska salonowego! - to mówiąc wymierzyła mu siarczystego policzka, a następnie zaczęła płakać. Krzysiek nie rozumiał, co miała na myśli. Nadal siedział zdziwiony na swoim miejscu. Kiedy nieco się uspokoiła, dodała:
- Nie mogę powiedzieć nic więcej. Oni tu wszystko słyszą. Berenika będzie wiedziała, o co chodzi. Proszę ucałować Oliwkę - po tych słowach Krzysiek został zmuszony do wyjścia. Do sali wkroczyli ci sami mężczyźni, którzy tutaj go przyprowadzili. W głowie detektywa zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza. Czuł, że tu coś jest nie w porządku. Ponownie kluczem do rozwiązania jego zagadki stała się Berenika Paśnicka. Wychodząc z ośrodka został poinformowany, iż swoim zachowaniem mógł zakłócić przebieg rekonwalescencji pacjentki. „Cóż za ładna nazwa” - ponownie uśmiechnął się do swoich myśli.