Rozdział 8
Późnym wieczorem dziewczyna chwyciła instynktownie telefon i wystukując na jego klawiaturze znany jej numer oczekiwała na głos z drugiej strony słuchawki. Odebrał po raz kolejny zaspany.
- Słucham.
- Dobry wieczór panie Krzysztofie, musimy porozmawiać.
- Tylko pani mogłem się spodziewać o tej porze. A, co jeśli byłbym w trakcie ważnego spotkania… Powiedzmy prywatnego?
- Ale pan nie jest, więc o co chodzi? Panie Krzysztofie mam ważną sprawę. Kiedy możemy się spotkać?
- Czy pani wie, że ja mieszkam w Zakopanem?
- A czy wyglądam na wróżkę? Potrzebuję detektywa. Wiem, jak pan działa, więc wybieram pana. Nie interesuje mnie, gdzie pan mieszka.
- Proszę się nie denerwować. Chciałem tylko powiedzieć, że nie przyjadę, jak ostatnio, tak szybko. Zobaczymy się jutro i wszystko mi pani opowie, dobrze?
- W porządku.
- Tak, więc kolorowych snów pani Bereniko - powiedział śmiejąc się. Ona sama też się uśmiechnęła. Nie wiedząc czemu, lubiła sposób w jaki mówił. Lubiła jego głos.
Tej nocy nie mogła już zasnąć. Nie wiedziała, co mogła mieć na myśli jej teściowa. Zdawała sobie sprawę, że wtedy wpadła w duży szał, jednak nie wiedziała czemu nie potrafiła przestać myśleć o jej ostatnim zdaniu. Może była to zwykła głupota, ale ona wolała to sprawdzić. Praktycznie całą noc chodziła po domu snując się z kąta w kąt. Co i rusz przystawała przy łóżeczku swojej córeczki. Mała spała, jak aniołek. Zupełnie nie zdawała sobie sprawy z tego, co działo się wokoło. Nie odczuła zamieszania, jakie usiłowała spowodować jej babcia. W najlepsze korzystała z dzieciństwa. Rosła, jak na drożdżach. Oczywiście zdarzały się momenty, kiedy płakała i miała swoje humorki, jednak, kiedy zaczynała się śmiać i uśmiechać wszystko inne przestawało mieć znaczenie. Łza wzruszenia popłynęła po jej policzku. Była świadkiem cudu, który dał jej Andrzej.