Ratchet & Clank: powrót z Veldin
k. - Tłumaczył Al. Jednak ja nadal prawie nic nie rozumiałem, z tego, co usłyszałem, wywnioskowałem tylko tyle, że byłem "zjadany" od środka. Okropność!
- Dobra, dzięki Al. - Powiedziałem, uśmiechając się. Gdy ten się odwrócił, odetchnąłem, podniosłem szybkę od chełmu i wytarłem sobie czoło. I kto powiedział, że myślenie nie boli? Jak go gdzieś spotkam, to chyba uduszę.
Reszta podróży zleciała na wygłupach z Clankiem i uciszaniu przez panią komandor, która rzekomo nie mogła się skupić na prowadzeniu. Jak ja lubię się wygłupiać!
Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, Clank popędził do mojego pokoju... Zacząłem się zastanawiać, co się dzieje. Jednak powlokłem się, dosyć zmęczony, do pokoju i walnąłem się na kanapie. No i przynajmniej dowiedziałem się, co się dzieje. Clank oczywiście musiał obejrzeć swój ulubiony film... Oczywiście, z sobą w roli głównej. Jakoś to przetrzymam... Jakoś...
Po paru minutach ziewnąłem i, nawet sam nie wiem, kiedy zasnałem. Po następnych paru minutach jednak Clank mnie obudził, bo zaczynał się następny odcinek, który, według niego, koniecznie muszę obejrzeć. No cóż... Chyba mu nie odmówię? Toć to mój przyjaciel...
Z trudem panując nad sennością obejrzałem ten odcinek.
- To jest świetne. - Wykrzyknął robocik, gdy film się skończył.
- Tak... Świetne... Zmień kanał. - Poprosiłem, niemal padając z nudów.
- Ale... - Zaczął Clank, po czym się zdenerwowałem i wyrwałem mu szarpnięciem pilot. Tym razem będziemy oglądac to, co ja bym chciał. Przełączyłem na Kanał 64, czyli na wiadomości. Ale i tu nic ciekawego się nie działo. Włamania, rabunki, jeszcze raz włamania... To mnie za bardzo nie interesuje. Puściłem pilot, podszedłem do półki z masą gier i wybrałem jedna z nich. Co to było, nie wiem, jakaś nowość. Znaczy, że Al znowu "wymienił" się ze mną płytami. W sumie i dobrze, bo nie widziałem jednej z najgorszych gier. Wręcz, można powiedzieć, przeszedłem je raz i miałem ich dość. Głównym bohaterem tych gier był "zielony nadprzyrost ego", czyli, mówiąc w skrócie, Qwark. No i dobra, niech sobie Al je zabiera. Podłączyłem V 9000, które kiedyś dała mi Sasha. Ale wtedy to był śmiech. Oślepiony tym, co posiadała i jej charakterem zapytałem, czy mnie poślubi. I to przy pierwszym spotkaniu. Sam się teraz z tego śmieję. To był dobry wybryk. I śmieszny. Włożyłem do konsoli płytę i odpaliłem.
- O nie... - Odparłem po paru sekundach, patrząc na to, co pokazało się na ekranie... - Znowu to samo... - Powiedziałem. Nawet nie ująłem joysticka w dłonie. - AL! - Wydarłem się na całe gardło. Założę się, że było mnie słychać w całym statku. Co może być gorsze od gry "Przygody >>Zielonego nadprzyrostu ego<<"? Dalsza jej kontynuacja. Po krzyku zdenerwowany wyszedłem z pokoju. Skierowałem się na mostek z nadzieją, że dadzą mi jakąś misję. Nie mam co robić na tym statku. Przynajmniej narazie.