Ratchet & Clank: misja III: Veldin, cz V
- Ale zanim, chcę cię o coś zapytac... Proszę.
- No... Dobrze. Słucham.
- Clank, nagrywaj. - Poprosiłem cicho kompana. Usłyszałem ciche kliknięcie. - Czy działo sie tutaj ostatnio coś dziwnego? - Zwróciłem się do Gunnera. Jego ogromne, podobne do moich, uszy, nagle się podkuliły.
- Pamiętasz tamte dwie panny znad wodospadu? Veldianie je wygnali. Okazało sie, że to... Lombax. No, wiesz, takie, jak ty. - Powiedział przyciszonym głosem, jednak dość wyraźnie. Byłem niemal pewny, że Clank to złapał.
Ej, ale zaraz, wróć! CO?!
- Nie, nie może być! - Krzyknąłem na całe gardło. - TAMTE DWIE?!
- Tak. Veldianie z Kyzil je wygnali. Pamietali dobrze rzekomo twoje wybryki.
- Nadal nie wierzą? - Zapytałem. Teraz to ja spuściłem uszy.
- Nie. Poza tym, pytasz, dziwnego... Bazy pani kapitan Phyronix coraz częściej ulegają zniszczeniu. Dosyć to dziwne, bo od tak sobie po prostu wybuchają ni stąd, ni zowąd. - Powiedział, obracając się. - Koniec rozmowy, znikaj. Policja na Veldin się tym zajmie, a gdy sie czegoś dowiem, przekażę ci. - Pchnął mnie, po czym odbiegł w środek miasta. - Powodzenia!
- Dzięki i wzajemnie! - Krzyknąłem do Gunnera i także uciekłem. No cóż... teraz chyba jedyne, co mi pozostało, to... Wrócić na Starship "Phoenix". Czuję, że nic więcej tutaj nie znajdę...
No i wreszcie będę mógł zdjąć ten hełm... Czuję, że jeszcze jakaś dłuższa chwila i się po prostu zaduszę.