Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 8
- Stało się coś? Przecież masz swój komputer u siebie - spytała zdezorientowana.
- Nie, ale u mnie śpi Judyta i nie chcę jej budzić - to mówiąc wziął laptop i poszedł do kuchni. Nie świecił światła. Usiadł przy stole i po chwili już surfował po sieci. Nie interesowały go wyskakujące reklamy, informujące o licznych promocjach. Otworzył przeglądarkę i wpisał tylko jedno słowo: BIAŁACZKA. Natychmiast wyskoczyło mnóstwo stron, zawierających informacje o tym haśle. Drżącą dłonią kliknął w pierwszy link. Czytał z przerażeniem. Znalazł informacje o białaczce i jej rodzajach. Nie mieli jeszcze żadnej pewności. Nie wiedział z jakim rodzajem przyjdzie im walczyć. Uważnie przeczytał wszystko i w duchu zaczął się modlić, by to nie była najgorsza z możliwych form. Tak bardzo bał się, co teraz będzie.
Jeszcze parę godzin temu planowali, jak będzie wyglądało ich życie jako rodziny, a teraz wie, że będą też musieli walczyć z rakiem. W tej samej chwili pomyślał o ich dziecku. Znał Judytę i wiedział, że nie będzie chciała usunąć ciąży. Po prostu to wiedział. On też sobie tego nie wyobraża. Co teraz? Jak ich ratować? Wpisał jeszcze jedno hasło: Leczenie nowotworów złośliwych u kobiet w ciąży. Znowu wyskoczyło kilkanaście stron zawierających odpowiedzi na wyszukiwany temat. Czytał i z każdą linijką był coraz bardziej zdruzgotany. „W niektórych sytuacjach konieczne jest przerwanie ciąży ze wskazań lekarskich.”* - Nie mógł czytać dalej. Oparł dłonie o blat stołu, a na nich położył głowę i zaczął szlochać. Zawsze myślał, że facet musi być dzielny, nie może pozwolić sobie na moment słabości. Teraz jednak nie liczyło się nic. Mogło się okazać, że będą musieli zdecydować na aborcję. W dodatku są zmuszeni stawić czoło nowotworowi. Co jeśli okaże się złośliwy? Co jeśli straci nie tylko dziecko, ale i Judytę?
- A co ty nie śpisz? - usłyszał głos Inki. - Myślałam, że już dawno jesteś z ukochaną – po tych słowach usiadła naprzeciwko i zobaczyła zapłakanego brata. - Ej brat, co jest? - nie odpowiadał. Wzięła do ręki laptopa i otwierając go zobaczyła nie zamkniętą stronę. Już pierwsza linijka tekstu uświadomiła jej w czym rzecz. Momentalnie podeszła do Kajtka i przytuliła go. Nic nie mówiła. Nie wiedziała, co mogłaby teraz powiedzieć. Odgadła, że to jest dla ich obojga to ogromny cios. Czeka ich walka i teraz potrzebują dużo siły.
- To jeszcze nic pewnego - powiedział nadal płacząc. - Nie wiem, co teraz będzie. Inka, jeśli to rak złośliwy to… - nie dokończył. Ponownie zaczął szlochać. Kobieta wiedziała, co to może oznaczać. Przytuliła go mocniej, jakby to miało coś zmienić. W głowie krążyła jej tylko jedna myśl: „Ja mam nadzieję”