Profesor Panini (Matthew Grigg)
Godziny smutnych kalkulacji i przeraźliwego poczucia winy nic nie dały i zostałem sam z ponurym żalem przez cały dzień. Zdeterminowany by nie poddawać się zacząłem wypalać niezgrabne wiadomości na kromkach pieczywa i ciskać nimi desperacko za okno. Szukałem nie tylko mojego własnego zbawienia, ale również próbowałem komukolwiek wyjaśnić osobliwy upadek recepcjonisty, który bez wątpienia został już znaleziony na ulicy. Wkrótce okazało się, że mój pojemnik na pieczywo świecił pustkami a ja znów oddałem się pesymistycznej medytacji. Nagły ruch ocucił mnie z chorobliwej kontemplacji. Przede mną, stało oto moje własne ciało. Obdarzyło mnie nieśmiałym uśmiechem.
- Aktualizowałem się- powiedział toster z monotonią.
Pomieszczenie spowite było ciszą, gdy przetwarzałem tą informację. Następnie:
- Życzysz sobie tosta?
Prawda dotarła do mnie, ale nie marnowałem czasu szukając pożytku z tego odkrycia. Poinformowałem toster, który władał teraz moim ciałem, że życzyłbym sobie aby sprowadził pomoc. Zmierzył mnie wzrokiem, po czym zapytał czy życzę sobie masła. Grunt to spokój. Wytłumaczyłem mu wszystko jeszcze raz. Obserwowałem z surrealistyczną niecierpliwością jak moje czterdziestodwuletnie ciało wybiegło się z mieszkania. Toster skręcił za róg i natknął się na tabliczkę z napisem „Uwaga! Śliska podłoga”. Ku mojej uciesze, jednak, słyszałem, że idzie dalej wzdłuż korytarza.
Mijały minuty, godziny. W tym czasie zabijałem czas miotając chlebowymi pociskami w kota. Po upływie trzeciego dnia wywnioskowałem, że toster poniósł klęskę podczas poruszania się w moim ciele i że pomoc nie nadejdzie. Pomyślałem może, że komuś uda się domyśleć co się wydarzyło jeżeli popełnię samobójstwo.
Czarne myśli popchnęły mnie to spalenia zbiornika na chleb. Gdy tylko dym zaczął unosić się spod mojej pokryty a pierwsze śmiertelne płomienie zaczęły pokazywać się w moim mechanizmie zacząłem recytować patetyczną mową pogrzebową.
Nagle system przeciwpożarowy wkroczył do akcji i szerokie strumienie wody zaczęły tryskać po mieszkaniu podejmując desperacką próbę uratowania lokatorów. Fale wody napływały ze wszystkich stron a we mnie kotłowały się na przemian irytacja, ulga i ciekawość.
Jak tylko strażak wpadł do mieszkania i wyłączył alarm zostałem uznany za winnego, odłączony i przetransportowany do serwisu. Tam personel nie znajdując nic do naprawy oprócz uszkodzonego modułu mowy, najwidoczniej wystawił mnie na sprzedaż. Wiem to tylko dlatego, gdyż będąc ponownie podłączonym do sieci znalazłem się w lśniącej, przestronnej kuchni. Nie mając już możliwości używania elektronicznego głosu mogłem jedynie słuchać rozmów personelu omawiającego dziwne zachowanie nowego kucharza. Koniec ich rozmów zwiastował jego przybycie. Bezradny gapiłem się w kierunku drzwi, zobaczyłem swoje dawne ciało wkraczające z dumą do kuchni i pokazujące nowo opracowane menu. Na górze listy mogłem dostrzec „bajgiel z masłem”.
Oryginalne opowiadanie: Matthew Grigg
Przekład: Marcin Kucharski
Więcej opowiadań na http://swiatopowiadan.wordpress.com