Pożeracz
Pożeracz
Idzie. Jak długo już?
Zmęczone stopy coraz ciężej odrywać od ziemi.
Rozpalony piasek parzy.
Słońce cały czas rozsiewa dookoła niewidoczny żar.
W oddali widzi szczyty górskie.
Może tam będzie woda?
Za plecami słyszy stłumiony jęk. Odwraca się, macha rękami, ponaglając samicę. Muszą iść.
Ona pada na gorący piasek twarzą do ziemi. Oddycha ciężko, językiem oblizuje spieczone wargi, unosi wzrok, spoglądając błagalnie na samca.
Już nie ma siły. Jak daleko jeszcze?
On kręci ze złości głową, wskazuje reką na góry.
Gdyby tylko potrafiła go zrozumieć! Gdyby tylko potrafili mówić!
Samica zamyka oczy.
Nie chce już iść. Nie chce uciekać.
Odkąd ziemia przestała dawać żywność i wodę, wielu umarło.
Umierało potomstwo, ich też. Stado z czasem zaczęło przeganiać kolejne, słabnące osobniki.
Musieli uciekać.
Najpierw padło dziecko, teraz samica.
Podszedł do leżacej, przyklęknął, poruszał ręką.
Gdy niezgrabnie pogładził jej włosy otwarła oczy. W tym ostatnim spojrzeniu dostrzegł coś, czego nigdy dotąd nie widział. Kroplę wody.
Łzę....
Nie rozumiał tego. Przecież nie pili już tak długo, wiec skąd woda w oku...? Starł ją palcem i przyłożył do ust. Posmakował.Potem wydłubał jej oczy i zjadł. Były wilgotne. Dały mu trochę siły, by iść dalej.Ruszył przed siebie. Szedł coraz wolniej, jednak w końcu dotarł ku pierwszym wzniesieniom. W cieniu skał było nieco chłodniej. Gdzieniegdzie rosły kępy trawy.
Wygrzebuje trochę korzonków i zjada je ze smakiem, klęcząc.
Nagle słyszy krótki trzask. Dopiero po chwili dociera doń, że to pękł jego kark. Bezwładnie pada na ziemię. Chwila ciszy, przerywana głośnym dudnieniem serca.
Nadal może oddychać.
Jakaś siła przewraca go na plecy.
Cóż to za samiec? Nigdy takiego nie widział. Jaka jasna skóra. Gdzie jego zarost...?
I co robi?
Biały rozcina mu tętnicę poniżej pachwiny i pije krew. Pije łapczywie. Strużki posoki spływają mu z ust po brodzie na pierś. Przestaje pić, spogląda na leżącego i wykrzywia usta w dziwnym grymmasie.Potem rozmazuje krew na piersi w dziwne smugi. Widział już takie, ale gdzie...?W jaskiniach?Podnosi zaostrzony kamień i rozcina leżącemu klatkę piersiową. Powoli, dokładnie i ze skupieniem na twarzy.
Teraz samiec czuje ból, ale nie moze się bronić. Z jego ust dobywa się jedynie słabnące rzężenie. Rozwiera szeroko oczy patrząc na własne, bijące jeszcze serce, które Biały kawałek po kawałku zaczyna jeść.
- Posiadłem twoją duszę - mówi Biały, wskazując na swój brzuch. Odtąd będę posiadał wszystko.