Biografia Daksa
Czyli mam Wam opowiedzieć co się stało z Ulrickiem, tak? Nalejcie mi piwa, jak to tak opowiadać o suchym pysku?
Taaak... Dobry trunek... O czym to ja miałem... A, już wiem.
Daleko na północy mieszkała sobie rodzina. Ojciec Ulf, matka i mały syn, Dax. Ten ostatni miał przejąć po ojcu zawód cieśli, mówię wam, rozgarnięty chłopak. Już jak miał 8 latek pomagał tacie. Niewysoki, blond włosy, proste, wiecznie opadające mu na oczy. Złoty chłopak, Nord jak się patrzy. Ponoć wybitnie strzela z łuku, ale to chyba tylko plotki. Strasznie inteligentny, mówię wam! Kiedyś ktoś ukradł ich sąsiadce bydło, a ten skubaniec po dwóch dniach wskazał przestępce! Wyśmiali go wpierw, ale jak młody zaczął pokazywać dowody- oj, złodziejowi się nieźle dostało. I tak sobie żyli szczęśliwie. Jeszcze jedno! Ogólnie młody, co nietypowe, nie interesował się wojaczką. A pamiętacie ten topór jego ojca? Ten z wilkami na rękojeści? Taa... Takim czymś, to niejeden łeb mógłbym rozwalić...
A potem do ich wioski przybył Ulrick. Od początku dybał na żonę Ulfa i nie chciał odpuścić. Ale jako, że ona mu dać nie chciała, a Ulf, w przeciwieństwie do syna, często uciekał się do przemocy, w końcu odpuścił. To znaczy tak nam się wydawało. Bo tydzień po przybyciu zebrał jakąś bandę i gwałtem wtargnął do domostwa Ulfa. Tego zabił, a matkę, która dalej była oporna wpierw poturbował, potem się zabawił a na końcu powiesił na pobliskiej topoli. Dax był wtedy w domu, ponoć jeden ze zbirów się zlitował i pozwolił mu się ukryć.
Szkoda było Ulfa, ale takie jest życie... Trzeba być na wszystko przygotowanym...
I po tym wszystkim Ulrick już się wyżył i miał odjechać w jakąś podróż. Ale idąc środkiem miasta, pewnie ku nowym złym czynom, napotkał Daxa. To już nie był ten sam chłopiec. Rozumowo, znaczy się. Za pasem miał rodzinny topór, uśmiechnięty, jakby to był jego najpiękniejszy dzień w życiu. I nic nie mówił, tylko się tak dziwnie śmiał... Tak...
Phi hi hi hi
Jakby szczury potrafiły się śmiać, to pewnie właśnie tak by to brzmiało.
I młody z uśmiechem na twarzy patrzy się na Ulricka. Ten, wiedziony zapewne głupotą, zaczyna mu opowiadać, co zrobił z jego rodzicami. A młody... nikt nie widział nawet, jak prawie przerąbał oprawcę swych rodziców na pół. do dzisiaj się zastanawiam, kiedy i jak on nauczył się tak machać tym żelastwem. Pozostali nagle jakoś przycichli. A młody zabrał torbę, zostawioną za budynkiem i gdzieś poszedł.
To było dwanaście lat temu. Od tego czasu słuch po młodym zaginął.
Ja sam podejrzewam, że coś mu strzeliło w głowie. Widział takie okropności i po prostu mu coś tam się popsuło. Widziałem, jak dokonał zemsty. Wydawał się być sobą samym w wieku może czterech, czy pięciu lat... Ale w ciele młodzieńca.
Taa... tak to było... To co, kto poleje starcowi za zabawianie Was historiami okrutnymi, lecz prawdziwym?