Pociąg do Lincoln
Pociąg do Lincoln wlecze się jakąś godzinę. - Dobra nasza - pomyślałem, gdy okazało się, że jest puściutki. Ja Luk i Cam rozłożyliśmy się na siedzeniach z rozdzielających nas stolikiem. - No jeszcze tylko wódkę mogliby podać - rzucił z uśmiechem Luk. Po chwili rzuciła na niego wzrokiem Cam, więc przez następne minuty trwała grobowa cisza, ale ja dzięki temu mogłem podziwiać smętny krajobraz za oknem. Sielanka skończyła się w Sleaford, bo nagle ten malutki pociąg, napędzany jakimś śmierdzącym olejem wypełnił się tak, że nie można było oddychać.
- Fuck! to znowu oni - zaklęła pod nosem Cam.
- Jacy oni ? - odezwał się wreszcie Luk - Wyraźnie analizując teraz każdą wypowiadaną frazę.
- Dzieciarnia ze Sleaford....
- Sleaford? Nie. Tylko nie Sleaford...
- Ej! Luk, dziś sobota nie wiesz? Jadą na zakupy...
- No tak, zakupy, fuck!
Po chwili pociąg do Lincoln przypominał jeżdżący burdel, a poziom decybeli błyskawicznie przekroczył chyba dziesięciokrotną normę. I jakby tego było mało piegowaty rudzielec siedzący obok nas zdążył puścić dwa głośne baki. Gdy ja się dusiłem publika szalała. Na dodatek Cam oznajmiła, że przed nami jeszcze jakieś pół godziny jazdy. – Kurwa mać - A ja myślałem, że burdel i syf to specjalność wyłącznie naszych kolei. Cóż, zwracam szacunek polskim kolejom.
Nasz szynośmierdziel dojechał na miejsce dziesięć minut po jedenastej. Nawet nie pamiętam kiedy przysnąłem.
- Jesteśmy na miejscu Dam. Ej...Dam, obudź się, wysiadamy! To już Lincoln – szarpnął mnie za kurtkę Luk.
- W porządku – obudziłem się na wpół przytomny. - Spierdalajmy stąd!