Pobudka
-Uspokój się.
-Nie…!
-Ale przecież sama mówiłaś, że kobiecie nie wypada…- próbuję zmienić temat.
-Gówno mnie to obchodzi! Pierdoliłeś inną!
Teraz była dla mnie tak samo piękna jak w chwili gdy ją poznałem, a może jeszcze bardziej. Łzy spływają jej po policzkach, ewidentnie jest zagubiona. Próbuję ją przytulić, przeprosić.
Odpycha mnie. Żałuję swojego czynu. Widzę jaka jest idealna i czysta. W tej złości bardziej realna niż kiedykolwiek.
Chwyta za kubek i rzuca nim we mnie. Trafia w skroń. Dość tego! Miarka się przebrała. Teraz ją pocałuję i będzie inaczej.
Ciągle wrzeszczy, mówi, żebym nie ważył się jej uderzyć. Nie mam zamiaru. Zbliżam się do niej z chuligańskim uśmieszkiem. Nie ma już gdzie się cofnąć i wybucha płaczem.
Przyciskam swoje usta do jej. Całuję ją tak namiętnie jak nigdy, a ona mi na to pozwala. Obejmuje mnie. Masuję swoim językiem jej, a po skroni spływa mi strużka krwi…