Po stronie cienia ( kolejny rozdział)

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Wytrzymam.

Głupiec, będę ją budził, by obleśnie napluć jej do ucha, że ją kocham?

Poczytam coś.  O!... niedawno na bazarku, takich stoiskach ze starymi książkami w Centrum Katowic, kupiłem: „Bez wczoraj i bez jutra” Johna Wainea (wydanie – 1960 r.).  Lubię dobre, pierwsze zdanie w książce, a takie mi się w niej spodobało: „Od chwili gdy Edgar zdecydował się na samobójstwo, zaczął żyć teraźniejszością.”

Zdanie godne uwagi.

Lubię, jak pierwsze zdanie w książce elektryzuje, i wymusza moją ciekawość. Pamiętam jak dawno temu kupiłem „Piotra Pierwszego” Aleksego Tołstoja, właśnie po przeczytaniu pierwszego zdania w książce: „Sańka zeskoczyła z pieca, uderzyła tyłkiem w spaczone drzwi.”  Chciałem się koniecznie dowiedzieć, co ma wspólnego tyłek Sańki, uderzający w spaczone drzwi, z Piotrem Pierwszym. A przecież, i to mnie poruszyło: obraz gołego tyłka w locie do tych drzwi. Malowniczy to widok. Połączony z poczuciem wiejskiego, bliskiego mi klimatu, zaklętego w spaczonych drzwiach wiejskiej chałupy. Bo też wieś ma w mej pamięci poczesne miejsce.

Choć, czasami, kupowałem książki, których pierwsze zdania  były jakieś ni w kij, ni w oko. Ale wiedziałem, że dalej coś ciekawego znajdę. W każdym razie, dla mnie pierwsze zdanie w książce jest ważne.

…Spojrzałem na leżącą na stole, przede mną, „Bez wczoraj i bez jutra”, i ociągając się, ale – sięgnąłem po nią. Ten Edgar, to fajny gość, postanowił popełnić samobójstwo, i w końcu zaczął dostrzegać ludzi, i te okruchy, które składają się na  ich życie.

…Tylko, że nie miałem teraz ochoty jej czytać.  Coś niedobrego się ze mną działo.  Dziwna pustka. Pokój niby przytulny,  lecz odczuwałem brak czegoś; dziwny brak.

Mógłbym zacząć chodzić po pokoju, tak jak lubię, od okna balkonowego do przeciwległego okna; od jednego dużego kwiatka, zielonego, rosnącego pod sufit – do drugiego kwiatka, przy drugim oknie, też rosnącego pod sufit. Lubiłem tak chodzić, gdy o czymś tęgo myślałem; przystawałem, dłonią lub dłońmi kreśliłem powietrze, czasami coś mówiłem.  Lecz teraz pustka w głowie. I ten odczuwany brak czegoś.

… Trzeba jednak wskoczyć do łóżka. 

 

3.

 

            Cóż z tego, kiedy nie mogłem zasnąć.

            No i dzisiaj szpital, za moim oknem, po drugiej stronie ulicy, miał dyżur. Co jakiś czas karetki jeździły na sygnale. W zasadzie…  to mi nie przeszkadzało. Byłem przyzwyczajony do nocnych odgłosów miasta: turkotu tramwajów, śpiewów i wrzasków przetaczających się grup pijanych wyrostków, kibiców z niedalekiego GKS-u, bądź odgłosów kłótni i burd.

            Nie dlatego nie mogłem zasnąć.

            Pomimo alkoholu, który jeszcze gościł w mym ciele, mój umysł, kiwając się na trapezie nad cyrkową areną, był napięty w poszukiwaniu bratniej ręki, która by mnie wsparła uściskiem i po salcie, pozwoliła  mi stanąć na nogi.

            Jakieś myśli się do mnie dobijały, uderzały w szybę i bezradnie opadały kleksem w nicość.

            Oczekiwanie na poród prawdy o mym uwikłaniu się w czyjąś młodość, było niezaspokojonym głodem myśli, które miały się żywe objawić wyjaśnieniem mego niepokoju;  moim lękiem przed prawdą.

            Ale nocą bardziej chce się do kogoś przytulić, niż zbierać razy w dialogu ze sobą.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38