Po prostu kochaj... 1
Patrzyłam w dal, próbując znaleźć kogoś, lub coś, co przykuje mój wzrok. Rozmowa mojej rodziny
wcale mnie nie obchodziła. Nie chciałam wysłuchiwać pogawędek o pracy, biznesie, ani innych rzeczy
związanych z pieniędzmi.
- Idę do toalety- powiedziałam i wstałam z krzesła. Otaczał mnie gwar śmiechów, rozmów oraz stukania
sztućców o talerze. Była to niby najlepsza restauracje w mieście, ale mi się nie podobała. Wszędzie tylko
ta nowoczesność i elegancja. Żyrandole z kryształu, panie w pięknych sukniach i panowie w czarnych garniturach.
Jednak ja ubrałam luźną, białą sukienkę do kolan i szare trampki. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić.
Rodzice mnie na to namówili. Lubią chodzić do luksusowych restauracji i innych bogatych miejsc. No cóż...
nasza rodzina jest bogata. To przyznam. Tata jest biznesmanem, a mama pracuje jako architekt. Zawsze
mnie to denerwowało. Czemu? Miałam wszystko co chciałam, tak. To było całkiem fajne, ale ja chciałam, żeby
rodzice trochę bardziej się mną interesowali, a nie tylko kupowali różne inne, nowoczesne rzeczy.
W każdym bądź razie, wcale nie miałam zamiaru iść do toalety. Chciałam po prostu odejść, iść gdzie indziej.
W pewnym momencie usłyszałam muzykę. Nigdy takiej nie słyszałam. Była grana na pianinie. Aż dreszczyk mnie
przeszedł, kiedy muzyka zaczęła stawać się coraz bardziej mocniejsza, a zarazem bardzo delikatna.
Głos dochodził z sali obok. Skierowałam sie tam i powoli przycisnęłam klamkę. Drzwi otworzyły się. Przed
sobą ujrzałam chłopaka. Szczupłego i wysokiego, który siedział na krześle i grał melodię, poruszając zręcznie
palcami. Miał brązowe, rozczochrane włosy i błękitne oczy. Jego lekki uśmiech w moim kierunku, przyprawił mnie
o mocniejsze bicie serca. Podeszłam do instrumentu, nic nie mówiąc. Chłopak nadal grał.
Nagle zmienił piosenkę. Była ona jak kołysanka. Powolna, delikatna i cudowna... melodia, która pieściła moje uszy.
Chłopak wykonał gest w kierunku mnie, mówiący, żebym usiadła koło niego. Trochę niepewnie usiadłam na
krześle i zaczęłam przyglądac się ruchom jego palców. On nie grał, on pieścił te klawisze swoim dotykiem.
Byłam jak zaczarowana. Melodia dotarła już w każda część mojego ciała. Zapanowała nade mną. Tak jak on.
Po trzech minutach, chłopak skończył grać i popatrzył na mnie. Ja podniosłam wzrok na jego twarz.
Piękny uśmiech i lśniące oczy podbiły moje serce. To było coś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie doznałam.
- Cudownie grasz...- powiedziałam cicho, ciągle patrząc mu w oczy. Chłopak usmiechnął się jeszcze szerzej.
- Dziękuję. Jestem Michał, a ty?- spytał, podając mi dłoń. Poczułam jak się rumienię.
- Justyna...- przedstawiłam się- Często tu bywasz?- spytałam.
- Prawie codziennie- odpowiedział- To miejsce, w którym czuję się najlepiej- stwierdził- a ty?
- Ja... - zająkałam sie- ja nie... żadko... jestem tu pierwszy raz... ogólnie to nie podoba mi się w tej
restauracji, ale tu... tu jest... magicznie...- powiedziałam, prawie niesłychalnym głosem. Chłopak kiwnął głową
i zaczął grać następny utwór. Już trochę szybszy, ale nadal tak samo piękny.
W pewnej chwili, sama nie wiem co mnie naskoczyło. Nie wiem co mnie tak do niego przyciągnęło.
Po prostu to było silniejsze ode mnie. Delikatnie położyłam swoją głowę na jego ramieniu, czując zapach
świeżego ubrania i miękkiej tkaniny. Chłopak nic nie zrobił. Poczułam jednak, że zrobił się trochę bardziej spięty,
lecz później znowu stał się tak samo wyluzowany, jak wczesniej. Nie protestował. Nie zdjął mojej głowy z jego ramienia.
Nadal grał i z każdym momentem robił to coraz lepiej.
- Przepraszam...- powiedziałam, kiedy skończył grać. Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Nic nie szkodzi... nie przeszkadzało mi to- oznajmił ze szczerością w głosie.
Nagle usłyszałam ten ponowny gwar rozmó