Po(d)stęp
Tak minął wieczór i poranek, dzień piąty.
W sobotę mieliśmy trochę nadrobić normę, bo przez szkolenie BHP i zamieszanie z urlopem Jurka straciliśmy trzy dni. Nikomu łącznie z majstrem się nie chciało, ale ten był nieugięty i o odpuszczeniu nie było mowy.
- Panie majster, nie da rady dać spokój?
- Wiecie dobrze, że nie mogę. Właściciel ma przyjechać.
- A jakby prądu brakło?
- To co innego.
I zabrakło prądu. Majerczyk, który był trochę elektrykiem wlazł na słupa i sobie tylko wiadomym sposobem pozbawił całą posesję prądu. Nic nie dało sprawdzanie korków, kabli. Właściciel z majstrem sami sprawdzali. Robota stanęła. Kadra udała się do lasku wypełnić czas pracy, by żony nie podejrzewały ich o urwanie się z pracy i nie wymyśliły czegoś innego do roboty. Gdy przyszedł czas, rozeszli się do domów, by wyspać się i przygotować na odpoczynek siódmego dnia tygodnia.
Poniedziałek, a prądu nie ma. We wsi jest, więc coś nie gra na posesji.
- Majerczyk, wy się znacie na elektryce, może zobaczcie.
- Robi się, Panie majster.
Pochodził, popatrzył, pomacał, popukał.
- Tu nic, może być na słupie. Ale to nie są tanie rzeczy.
- Dobra, dobra. Będzie flaszka.
Majerczyk wlazł na słupa, poczarował i prąd wrócił. Wszyscy kiwali głowami z zachwytem. Dobrze zaczął się dzień pierwszy tygodnia. Majster stanął oczywiście na wysokości zadania i postawił flaszkę. Na jednej oczywiście się nie skończyło.
- Dobrze tu u Was. Majster dobry, można spokojnie zapalić i w ogóle.
Najemny robotnik ze wsi zachwala sobie. Byłem w zeszłym tygodniu u tego, jak mu tam, Tytus Bisping. Ten to pojebany. Zaprawę urabiam, a murarzom szybciej schodzi, ich banda, a ja sam, i nic nie zwolnią, przerwa na papierosa wyznaczona, żarcie hujowe. Myślę, że nie wyrobię, kurwa.
- I co?
- Jebnąłem łopatę w kąt i wyrwałem przez pola do chałupy. Słyszałem, że darły się kurwy za mną, ale ani się nie odwracałem i jeszcze szybciej spierdalałem. Niech se sami robią, jak tacy pojebani. Tu to co innego.
- Dobrze mówi. Polać mu, bo nam tu uschnie pracuś. Pij. I żebyś czasem nie uciekał, bo jutro Ty stawiasz…