Para rękawiczek część 3 - wrzesień zakończenie
Pojechała w to samo miejsce, gdzie była wczoraj z Eric’iem i myślała. Myślała bardzo długo. Przypominała sobie wszytkie słowa wypowiedziane przez mamę, Agatę i Erica. Przypominała też sobie wszystkie chwile spędzone z tym ostatnim- całą ich znajomość: jak się poznali, zawarli rozejm, jka rok temu pomógł jej się uwolnić i po tym wszytkim pozbierać. Jak się razem kłócili i droczyli, śmiali i milczeli.
Iwona wiedziała już jedno- kocha go mimo tych jego paskudnych tatuaży na rękach, mimo tego, że się jej wszystkiego czepia i nawet mimo tego, że jest od niej jedynie pięć centymetrów wyższy. Kocha go nad życie i tego właśnie całe życie się obawiała. Bo jak już go pokochała, to nie chce żadnego innego. I jeśli im nie wyjdzie, to ona i tak nie umie sobie wyobrazić bez niego życia.
„Mówił, że jedna bez drugiej i nie są do pary” myślała, wspominąjąc jego wczorajsze słowa. Czyli że niby teoretycznie powinni żyć długo i szczęśliwie mimo problemów? Dobrze, że w ich przypadku nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Na pewno byliby już po rozwodzie.
Iwona, nie wiedzieć czemu, traktujr wczorajsze wyznanie Erica na równi z oświadczynami. Pewnie dlatego, że już sama inaczej nie chce sobie tego wyobrazić- że mają się tylko bliżej poznać, a jak coś nie spasuje, to się rozstaną. Nie. To nawet nie chciało przebiec jej przez myśl. Nie mogą się rozstać. Ona tego nie przeżyje.
„Iwona, bądź realistą. Życie nie jest tak sielankowe, jak ci się teraz wydaje. Wszystko może się wydarzyć. Trach! I po miłości. Wcale nie musi ci się oświadczyć… Mamo, co ja mam robić? Dzisiaj muszę mu dać odpowiedź. Jutro wyjeżdża…”
Iwona podciągnęła kolana pod brodę i siedziała tak przez minutę. Jak to jest, że dziś nawet w lesie nie potrafi podjąć żadnej decyzji? Może dlatego, że jeszcze nie rozmawiała o wczorajszym z mamą- swoją najlepszą doradczynią. Postanowiła więc wrócić do domu i zasiegnąć jej opinii.
Gdy odstawiła rower na swoje miejsce i skierowałą się ku domowi, zobaczyła Erica wchodzącego przez bramę. Poczuła ciepło w okolicach serca. Kiedy się do niej zbliżył na wyciągnięcie ręki, tknięta jakby nagłym niekontrolowanym impulsem, powiedziała:
-Jeśli chcesz, możemy spróbować…
Eric więcej nie potrzebował. Chwycił ją w pół i zakręcił dookoła.
-Kocham cię!- powiedział przeszczęśliwy i pocałował ją w usta- Wyjdziesz za mnie?
-Co?!- Iwona była zaskoczona tym pytaniem. Całą powrotną drogę do domu ptrzekonywała siebie, że jej się nie oświadczył i że nie zrobi tego w najbliższym czasie, i zdążyła to sobie już solidnie wbić do głowy.
-Czekaj chwilę- Eric sięgnął do kieszeni i wyjął małe granatowe pudełeczko- Noszę go przy sobie już od roku.
Iwona rozwarła szeroko oczy ze zdumienia. Była w szoku. Ostatnio ciągle ją zaskakiwał. Ale nie spodziewała się tak nagłego zwrotu akcji. Eric widząc jej minę, począł wyjaśniać.
-Kupiłem go rok temu, jak odwoziliśmy ciebie i dziewczyny do domu, W tym małym niemieckim miasteczu. Czekałem na odpowiedni moment. A potem na ciebie. I potem znów na odpowiedni moment. To co?- spojrzał na nią nieśmiało.
To spojrzenie ją rozczuliło.
-Już rok temu chciałeś się ze mną ożenić?
-Tak.
Iwonie zeszkliły się oczy. Zasłoniła twarz rękoma, żeby opanować wzruszenie. Od roku ten chłopak nosił dla niej pierścionek i cały czas czekał, aż ona łaskawie raczy się zdecydować! I się nie poddał. Iwona pokręciła głową z niedowierzaniem.