Para rękawiczek część 2 - 30 czerwca
30 czerwca
Iwona siedziała w kuchni i obierała ziemniaki. Miała zrobić obiad dla pieciorga facetów. Zrobi kluski śląskie. Zawsze gdy mieli zjazd rodzinny, mama robia na obiad kluski. Do tego jakieś mięso. Zrobi filety drobiowe, sos i surówkę. Bardziej pasowałyby rolady i czerwona kapusta, ale teraz nie miała na to czasu. Obiad ma być na czternastą, a było przed dziesiątą.
Zdaniem mamy kluski to najlepsze danie, żeby było smaczne dla podniebienia i szło się nim porzadnie najeść. Przydałby się tez rosół, skoro śląski obiad, ale Iwona nie umiała go zrobić. Zawsze to mama go robiła. A może spróbować? W końcu to tylko bulion z warzyw plus makaron. Tylko jeśli jej nie wyjdzie, to dostanie ochrzan. Nie miała ochoty znowu oglądać tej starej gęby.
A chrzanić to! Niech się udławią kluskami. Nie będzie się męczyć z rosołem.
Umyła obrane ziemniaki, wrzuciła do garnka z wodą i postawiła na kuchence. Zabrała się za marchewkę na surówkę. Odkroiła kawałek i wrzuciła sobie do buzi. Zagryzając, odnalazła tarkę w kuchennej szafce, po czym starła trzy ogromne marchwie do miski. Do tego dwa jabłka i kapusta pekińska.
Gdy doszło do przyprawiania, Iwonę naszła szaleńcza myśl. Zawsze przepadała za ostrymi daniami. Może by tak dowalić tyle pieprzu, że aż by płakali i zionęli ogniem? Iwona wyobraziła sobie jak pięciu mężczyzn, ze zgredem na czele, błaga o wodę, dusząc się. A może chrzan? Pamięta, jak kiedyś sama nawaliła sobie tyle chrzanu na omlet, że nosem jej wychodził. Chciała popisać się przed kolegami. Po dwóch kęsach łzy jej popłynęły do oczu, po kolejnych dwóch same oczy prawie na wierzch wyszły, a po następnych dwóch pobiegła do łazienki.
Tak, to dla zgreda będzie w sam raz. Doda chrzanu do klusek, do sałatki i do sosu. I przyprawi nim mięso.
Iwona zaśmiała się jak opętana. Ten obiad zapamiętają na długo. Nawet w ten sposób będzie miała nad tym wszystkim kontrolę, bo umowy znowu nie podpiszą- tym bardziej po takim obiedzie, po którym wszyscy w szpitalu wylądują.
Hm...
Wtedy się wścieknie i zatłucze ją na śmierć. Albo da jej inne obowiązki. Natasza zajmuje się sprzątaniem w hotelu dla gości. Może by je zamienił? To by było dobre. Każdy gość przywozi ze sobą jakiś sprzęt- laptopy, notebooki, tablety. Mogłaby się zakraść do któregos z pokoi i w ten sposób skontaktować się z rodziną, znajomymi, kimkolwiek. Nie wierzy, że nie ma w tym domu internetu.
Tak! To jest myśl! Genialne! Czemu wcześniej na to nie wpadła? Iwona rzuciła się pędem po szafkach w poszukiwaniu chrzanu. Przewertowała saszetki z rozmaitymi przyprawami i proszkami. Potem obejrzała zawartość słoików z ziołami. Nie znalazła. Przejrzała więc jeszcze szafki z garnkami, miskami, sztućcami, nożami. Nic.
„Jak to nie ma chrzanu?” pomyślała załamana. Papryka chili? Jest, ale mało. Nie wystarczy. Musi zadowolić się pieprzem, którego też nie jest zbyt wiele, żeby wywołać piekło w pieciu gardłach.
Iwona usiadła na kuchennym krześle i oparła głowę o blat stołu, który stał po środku kuchni. Była zmęczona. Powieki same się kleiły. Poczuła ciepło na policzkach. Oznaka, że jest tak zmęczona, że zaraz zaśnie.
Nie, nie może spać. Musi ugotować ten pieprzony obiad.
Wstała o podeszła do lodówki. Otworzyła ją, by się ochłodzić. Stała chwilę z zamkniętymi oczami. Kiedy poczuła, że jej zimno, otworzyła oczy i automatycznie z przyzwyczajenia przeleciała wzrokiem z góry na dół zawartość lodówki. Na samym dole, na półce, zobaczyła dwa słoiki wielkości standardowego słoika z dżemem.
„Zrobię sobie kanapkę. Nic dzisiaj jeszcze nie jadłam” pomyślała i wzięła jeden z nich. Posmarowała kromkę chleba masłem i nabrała nożem papkę ze słoika. Gdy nakładała ją na chleb, zmęczona stwierdziła, że jakiś dziwny ten dżem. Ugryzła kanapkę. Gdy język zetknął się z papką, natychmiast wypluła wszystko do ręki.