Para rękawiczek część 2 - 30 czerwca c.d.
-Coś ty im do jedzenia dała?!- Natalia weszła do kuchni, krycząc i z hukiem zatrzaskując drzwi.
-Kluski śląskie, mieso i surówkę. A co miałam dać?- odpowiedziała Iwona niewinnie, siedząc z Nataszą przy stole i jedząc obiad.
-Wszyscy się duszą i błagają o wodę! Jeden poleciał do toalety zwymiotować! Coś ty tam wsadziła?
Iwona wzruszyła ramionami, a Natasza odłożyła widelec z trudem przełykając kawałek kotleta.
-Jakby nie byli tacy pazerni, to bym się im nic nie stało –powiedziała spokojnie Iwona- Ale spokojnie, nam nic do jedzenia niebezpiecznego nie dałam. Właściwie to im też.
-Skąd mam mieć pewność? Tobie już całkiem rozum odjęło! Nie odstawiasz już cyrków przy tym palancie, ale tańczysz po kuchni ze słoikiem w dłoni i śpiewasz do chrzanu, czego do tej pory nie robiłaś! Skąd mam mieć pewność, czy przy twoim szaleństwie, które ostatnio objawiasz, nas nie otrujesz? Jak mam mieć nadzieję na to, że jeszcze kiedyś zobaczę swoją rodzinę, skoro przez ciebie prędzej umrę na niewydolność jelit albo zwyrodnienie żołądka?
W oczach Nataszy pojawiły się łzy bezradności. Była zła na Iwonę. Przez jej durne pomysły, nagłe wyskoki i szaleńcze zachowanie straciła już jakąkolwiek nadzieję na zobaczenie rodziny, przyjaciół i chłopaka, za którym okropnie tęskniła.
-A czy nie przyszło ci do głowy, że przez te moje szaleństwa próbuję uwolnić nie tylko siebie, ale i ciebie i Natalię? Żebyśmy mogły skontaktować się w końcu ze światem i wyjść z tego gówna, w którym siedzimy? Tak ciężko czasem pomyśleć?
-A skąd mam wiedzieć, czy ty tylko udajesz, czy może twoje plany i nadzieje doprowadziły cię już do całkowitego szaleństwa i potrzebujesz lekarza? Zamiast cokolwiek powiedzieć, ty od razu robisz. A pomyślałaś, jak my się wtedy czujemy?
-Dajcie mi tu natychmiast wody!- Natalia przerwała kłótnię.
Iwona wstała od stołu, rypiąc krzesłem mocno o podłogę. Podała Natalii całą zgrzewkę wody gazowanej, a ta szybko wybiegła z kuchni, by ratować gości. Iwona ponownie usiadła przy stole, ale już się nie odezwała. Ostatnio ciągle puszczały im nerwy. Ich niemoc w tym wszystkim była najgorsza. Każda myślała, próbowała, żyła nadzieją, że w końcu się coś zmieni. Ich starania za każdym razem spełzały na niczym.
Dzisiaj Natasza przestała się łudzić. Nigdy stąd nie wyjdą. Zrezygnowana chwyciła widelec. Już jej wszystko jedno jak umrze. Może być nawet otruta. W tym wypadku będzie to chyba najszybszy sposób na wolność.
Natalia wróciła z pięcioma pełnymi talerzami, które porozkładała na środku stołu.
-Śmierdzą chrzanem na kilometr- powiedziała.
-Jakby nie byli tacy pazerni, to by się nie podusili- powtórzyła Iwona obojętnie- Skoro śmierdzi, to po co to do ust wkładali?
Natasza przysunęła sobie jeden talerz do nosa i natychmiast odsunęła.
-Ochyda!
Poczuła mdłości, więc sięgnęła po szklankę z wodą, by wypić całą jej zawartość.
-Weź to z dala ode mnie, bo mi się jeść odechciewa!- powiedziała z wyrzutem Iwona do Natalii.
-A mogę najpierw wiedzieć, czemu dodałaś do tego tyle chrzanu?
-Domyśl się.
-Chciałaś, żeby nie podpisali tego świstka? OK, rozumiem. A pomyślałaś o konsekwencjach?
-Tak, jeśli cię to tak martwi.
-Iwona, on cię zatłucze na śmierć! Kim ty jesteś? Masochistką? Mało ci ostatnio było?
-Nie, ale nie mam zamiaru siedzieć i nic nie robić. Przeżyłam ostatnio, to przeżyję i dzisiaj.
-A co potem?
-Potem on wsadzi ciebie albo Nataszę do kuchni, a mnie da sprzątanie w budynku dla gości. Zakradnę się do któregoś z pokoi, skorzystam z Inernetu, skontaktuję się z rodziną i witaj wolność!
-Już nie raz o tym myślałam- oznajmiła Natasza- Nie wypali. Na korytarzach są kamery, a do pokoi możesz wchodzić tylko, gdy nikt w nich nie mieszka.
Iwona skrzyżowała ręce na piersi niezadowolona. Jak zniszczy kamery i zaraz potem skontaktuje się ze światrem zewnętrznym, on zdąży ją zabić, nim dotrze tu policja. Je wszystkie. Albo ucieknie razem z nimi.