Pani Stasia
Kolejne grodzieńskie wspomnienie z Panią Stasią związane to cmentarz Farny w Grodnie. Ona tam bywała i wydaje mi się, że sprzątała groby zaprzyjaźnionych rodzin, które ją o to prosiły. Ja raz poszłam tam z nią. Wolałam to od koncertu, na który zapraszały mnie poznane w Grodnie dziewczyny. O ile się nie mylę to było Święto Młodzieży. Cóż zawsze lubiłam się włóczyć po cmentarzach i może pewniej się czułam w towarzystwie Pani Stasi niż z tymi dziewczynami.
Jeszcze wzięłam udział w takiej wycieczce, która była zorganizowana dla grupy z Polski, do której się dołączył związek Polaków. I tu przed wyjazdem Pani Stasia udzieliła mi rady, aby nie jadła żadnego obiadu z wycieczką tylko ewentualnie wzięła coś ze sobą albo kupiła. Tak też zrobiłam. Ale pamiętam ten obiad. Wcale apetycznie nie wyglądał, ale nie wiem jak smakował.
Pani Stasia miała jakąś taka mądrość życiową doświadczonej przez los kobiety. Myślę, że często przy życiu trzymał ją śpiew. Pamiętam jak z wielkim bólem opowiadała o swoich zębach, które jako chórzystka musiała mieć koniecznie zrobione – miała, oczywiście nie prawdziwe. Już nie pamiętam, czy miała też ząb, czy zęby złote, jakie się pojawiają u starszych mieszkańców wschodu. Jednak pamiętam jej zawziętość, gdy o zębach mówiła.
Wiem też, że pani Stasia była odznaczona, jako zasłużony działacz kultury i chyba miała z tego powodu jakieś ulgi, choćby na trolejbus, którym raz z nią jechałam. Pojechałyśmy razem do Hipolita Sucheckiego, który mieszkał na blokowisku na obrzeżach miasta. Był zawodowym żołnierzem z jednego z grodzieńskich pułków, ale zgodnie z rozkazem wtedy, gdy toczyły się walki o miasto w 1939 roku jego pułk był poza miastem, ale coś tam udało mi się nagrać, nawet głos pani Stasi jest na taśmie.
Skoro już mowa o głosie Pani Stasi to nagrałam go jeszcze podczas Bożego Ciała, w którym razem wzięłyśmy udział. To było niezwykłe przeżycie. Procesja od Fary po kościół Franciszkanów po drugiej stronie Niemna i liturgia w kilku językach, którymi mówią mieszkańcy tej ziemi. Już nie pamiętam, czy nagrałam wówczas śpiew pani Stasi, ale to możliwe. Na pewno nagrałam jej głos jak mówiła coś do mnie od czasu do czasu. Przekazałam te kasety z moim nagraniem do radio Białystok. Myślę, że to odpowiednie miejsce dla nich.
Jeszcze zapomniałam napisać o nocy świętojańskiej w Grodnie, podczas której fragment występów też nagrałam. Wtedy się rozdzieliłyśmy i pamiętam, że wówczas odbyłam spacer przez całe miasto z młodszymi mieszkańcami miasta.
Jeszcze jedna sprawa. U pani Stasi w drzwiach był taki zamek, że nie łatwo go było otworzyć. Trzeba było mieć na niego sposób. Ona mi pokazywała jak to się otwiera, ale właściwie się nie nauczyłam. Raz jedną rozmową nagrałam na ławce pod klatką, dlatego, że nie umiałam otworzyć tych drzwi. Nikomu nie życzę takiego zamku. Kiedyś miałam podobną przygodę we Wrocławiu, gdzie z koleżanką nie mogłyśmy zamknąć już otwartych drzwi.