Osa w Zakładzie Fryzjerskim
Osa w Zakładzie Fryzjerskim
Byłem umówiony na 18:00. Przyszedłem za piętnaście. Wszyscy dobrze wiemy, że fryzjerzy nie lubią spóźnialskich klientów. A to się wtedy dziabnie spóźnialaka tam gdzie nie trzeba, a to się krzywo przystrzyże, a ucho, które spadnie na podłogę, gdy zainteresowany spogląda akurat we wsteczne lusterko czy z tyłu wszystko w porządku, kopnie się w jakiś kąt gdzie go nie będzie widać. A gdy klient zapyta się zorientowany, że coś jest nie tak, odpowie mu się czy przypadkiem nie zostawił tego u dentysty. Takie sytuacje to oczywiście żart. Jednak nie wszyscy znają się na żartach, a zwłaszcza takich podczas, których znikają uszy i inne narządy. No, ale to nie szpital. Spokojna głowa lub spokojna Twoja czarna rozczochrana, jak to zwykli mawiać fryzjerzy. Wszakże u fryzjera nie ma zapotrzebowania na narządy lub jestem o tym nie poinformowany. Jeśli jednak zdarzyło się wam słyszeć o jakimś zakładzie fryzjerskim damsko-męskim, damskim lub męskim to podaję specjalny numer, pod którym możecie to zgłosić. Uwaga podaję numer: 06-6098532303965. Dzwonić po 23:00. Czekać około 5 minut.
Dobra to sąsiada mamy załatwionego. Nie wyśpi się biedak. A tak na poważnie. To też był żart. Sąsiad wysypia się doskonale, bo nie żyje a numer? Nie mam pojęcia, na numer konta to za krótki, ale zawsze możecie spróbować zadzwonić i oddzwonić na mój, aby powiedzieć mi gdzie się dodzwoniliście. Uwaga podaję swój numer (tylko nie przekazujcie go nikomu więcej, nakład tej książki zamknie się pewnie w 400 sztukach, więc mój numer co najwyżej powinien trafić do takiej ilości osób, chyba tym razem ja nie będę się wysypiał). Chyba o czymś zapomniałem. No, tak (to już drugie „no, tak” w tej historii, ale biorąc pod uwagę no tak, będące w cudzym słowie to trzecie, błędne koło istnienia nigdy nie zostałoby zamknięte, na szczęście jest coś takiego jak „zamknij gębę”, lub „zamknij nawias” co też niniejszym czynię, kończąc tą rozwiniętą myśl, jakże przemyślanie nieułożoną lecz dającą większą satysfakcję mnie jak czytelnikowi). Uwaga (także trzecia) podaję swój numer telefonu:
60-9063580325693 call me baby, jak to mówią w Stanach. Nikogo tam nie znam, ale znam kogoś kto zna kogoś ze Stanów i tak się tam mówi: „call me baby”.
Do mnie się jednak też nie dodzwonisz, bo to nie jest mój numer telefonu. To po prostu kolejny żart. Już sobie wyobraziłem, jak spisujesz te numery. Ale z Ciebie niezły numer. Możesz mi zarzucić, że odbiegłem od tematu, którym miała być przecież tytułowa Osa w Zakładzie Fryzjerskim. Tak, wszystko się jednak zgadza, ale jeszcze raz przypomnę, że przyszedłem przed czasem i siedzę wygodnie w fotelu i czekam na godzinę 18:00. Osa też się pojawi, ale nie odpowiem Ci na pytanie czy się spóźni czy przyleci przed czasem. Nie była zapisana. Więc wpadnie chyba z niezapowiedzianą wizytą. Patrzę na zegarek (nie mój, mój zostawiłem w domu) i widzę, że dochodzi 18:00. Przekrzywiam twarz i widzę fryzjera. Przekrzywiam w drugą stronę i widzę Osę. Się zgrali, pewnie mają te same zegarki. Spoglądam w lustro, fajne jest, widać w nich tył głowy, a nie tak jak w tych standardowych zakładach, w których widzisz swoją twarz. W tych widzisz tył. Fajny zabieg, czuję się prawie jak w tramwaju. Jest fryzjer, jest Osa, są nożyczki, jest zabawa. Pierwsze w ruch poszły nożyczki, które strzygąc zdają się klaskać, klaskiem miłym dla ucha. Tymczasem Osa lotem koszącym zmierza w kierunku otwartego szamponu. Głupia jakaś, co ona robi? Zresztą co mnie to obchodzi, była Osa, nie ma Osy. Fryzjer spogląda na zegarek cykając nożyczkami koło mego ucha, lecz nie strzygąc. Chyba sprawdza ilość cykania na mi