Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa - część XIX
ciałem na marmur. Po chwili stali nad otwartym grobem. Milczeli jakby nagle odebrało im mowę. - Masz rację - powiedział detektyw nieco ochłonąwszy z wrażenia. - Ktoś wrócił do tego grobu ale na pewno nie jest to Julie James. Przed nimi spoczywało martwe ciało Strażnika, tego samego, którego wcześniej John i Agnes spotkali na cmentarzu. ** - Szkoda, że Samuel nie zdążył nam więcej wyjaśnić - Mothmanowi nadal nie dawały spokoju słowa młodego prawnika. Zasunęli płytę nagrobną i wyszli z cmentarza. Stali teraz przed bramą i zastanawiali się co dalej robić. Noc zbliżała się ku końcowi. - Jest ktoś kto może nam pomóc. Chyba, że też jest w zmowie - powiedziała Agnes Mothman. Detektyw spojrzał na nią z oczekiwaniem i iskierką nadziei w oczach. - Gvidon Smith, jego ojciec i właściciel kancelarii prawnej - dokończyła po namyśle. - Chodźmy do niego. - O tej porze? - Tak, póki nam nie uciekł. - Zdradziłeś mnie - myślał ze złością Cagliostro zbliżając się do domu prawnika. - Zapłacisz mi za to. Ale Gvidon słyszał myśli hrabiego jakby ten wypowiadał je tuż przy jego uchu i cieszył się, że podjął taką a nie inną decyzję. Był pewny, że przyjaciele pomogą mu w potrzebie i ukryją go przed zemstą Cagliostra. Siedział w przedziale pociągu, który niedawno wyjechał z Przeklętej Doliny. Zostawiał za sobą przeszłość i tak jakby zamykał pewien rozdział swojego życia łączący go z tym miejscem. Niemalże widział oczami wyobraźni jak zdesperowany hrabia dzwoni do drzwi, dobija się pięściami i w końcu otwiera je wytrychem. Wbiega do mieszkania i niczym ślepiec szukający laski niewidzącym wzrokiem szuka jego - tego, który zabił swego syna żeby wydać nauczyciela. Ale Gvidon nie widzi czegoś jeszcze: trzech osób także zbliżających się do jego domu. Prawnik odetchnął z ulgą wiedząc, że nic mu już nie grozi. Nawet magia Cagliostra nie mogła być tak silna, żeby nie mógł się jej przeciwstawić na odległość. Słyszał rozmowy i krzyki dochodzące z innych przedziałów ale nie interesował się nimi. Specjalnie wybrał pusty, żeby odpocząć i pomyśleć. Nie widział także kobiety ubranej w habit z kapturem na głowie zakrywającym twarz, która bezszelestnie weszła do jego przedziału. - Zna pan może Gvidona Smitha? - usłyszał pytanie. Podniósł wzrok i spojrzał przed siebie. Zakonnica stała tuż przed nim ale nie widział jej twarzy. Jednak jej głos wydawał mu się znajomy ale nie mógł sobie przypomnieć gdzie mógłby ją spotkać. Może w Klasztorze St. Mary u Wielkiego... Otrząsnął się z tych myśli i zapytał czujnie: - Nie, a co się stało? Dopiero teraz zauważył, że nieznajoma trzyma w ręku jakąś gazetę. - Tak tylko sobie pomyślałam. Widziałam jak pan wsiadał na stacji w Przeklętej Dolinie. - Kiedyś chyba coś o nim słyszałem ale nie miałem przyjemności go poznać. - Ja też nie a bardzo bym chciała. Obawiam się jednak, że to już nie będzie możliwe. - A dlaczego nie? - zapytał niby od niechcenia. - W tej gazecie pisze, że dzisiaj umrze. Nie zdążył nawet zareagować. Na jego oczach, jakby pod wpływem wiatru, którego nie było drzwi do przedziału zamknęły się z trzaskiem. Tajemnicza zakonnica zdjęła kaptur z głowy i odsłoniła twarz. - To niemożliwe! Przecież ty... - nie dokończył. Julie James uśmiechnęła się złowrogo i zaczęła zbliżać się do ofiary. Krzyk prawnika rozległ się w całym pociągu. Straż kolei wbiegła do przedziału ale zobaczyła tylko leżące, zmasakrowane ciało mężczyzny. Morderca jakby rozpłynął się w powietrzu. *** Cagliostro słyszał jak ktoś próbuje dostać się do domu Gvidona ale nie podszedł do drzwi. Nikt nie mógł wiedzieć, że teraz on jest panem tego domu. - W imieniu sprawiedliwości, otwierać! Głos Mothmana zabrzmiał hrabiemu w uszach jak świst żelaza przecinającego powietrze. Cagliostro zastanawiał się czy powinien stawić czoła detektywowi i raz na zawsze zakończyć tę farsę gdy drzwi z hukiem wypadły z zawiasów. Mothman wszedł do domu a za nim weszła Lady M. i Pierre Poitos. John nie wydawał się być zaskoczony widokiem hrabiego siedzą