Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa - część V
ziewczyna wsiadła do wagonu. Pociąg był podstawiony - tak jakby tylko na nią czekał. Znalazła wolne miejsce koło jakiejś starszej kobiety, czytającej Wiejskie Wieści i usiadła nie pytając jej o pozwolenie. Nie zwracała uwagi na ciekawskie spojrzenia innych pasażerów ale zdawała sobie sprawę z tego, że nie codziennie widzi się kogoś jadącego do Przeklętej Doliny bez jakiegokolwiek bagażu. Siedząca naprzeciwko niej kobieta, ubrana nieco jak mniszka w czarny habit, nawet na nią nie spojrzała. Gazeta drżała jej w rękach gdy przewracała kolejne strony. W pewnym momencie Nikki mignął przed oczami nagłówek gazety: " Bestialskie zabójstwo młodej dziewczyny". * Wnieśli bagaże do pociągu w momencie gdy już ruszał. John odwrócił się do lekarza, żeby mu podziękować ale ten już zdążył wyskoczyć, w ostatniej chwili gdy pociąg nabierał szybkości. Detektyw zobaczył go przelotem na stacji. Przeniósł bagaże do wolnego przedziału i usiadł przy oknie. - "A jednak nie zdążył". - Uśmiechnął się na samą myśl o Cagliostro. W wyobraźni widział go wybiegającego z bagażem z przechowalni i dobiegającego na stację w momencie gdy pociąg już znikał na zakręcie. - "Teraz pewnie stoi oparty o tą swoją laskę i wyciera pot z czoła". Mothman zamknął oczy i spróbował się wyciszyć. Może nawet udałoby mu się zasnąć gdyby nie usłyszał ogłuszającego niemalże dźwięku otwieranych drzwi. Jak z najgorszego koszmaru do przedziału wszedł lekkim krokiem Cagliostro. Na jego twarzy nie było widać żadnego śladu zmęczenia. Z uśmiechem na twarzy postawił swoją walizkę obok bagaży Johna. - Zdążyłem. - Powiedział z taką beztroską w głosie jakby to było coś najzwyklejszego na świecie. Zdjął płaszcz i Mothman ze zdziwieniem stwierdził, że hrabia ma na sobie czyściutkie, świeże ubranie, jakby odebrane prosto od krawca. John nie wiedział kiedy jego towarzysz podróży zdążył się przebrać w krwistoczerwoną, szytą według najnowszej mody koszulę, ze złotymi zapinkami; spodnie tego samego koloru o rozszerzanych ku dołowi nogawkach, zakończonych falbanami i przykrywających wypolerowane trzewiki. Przy tym ubraniu nawet jego twarz wydawała się być jakby młodsza a ostre rysy łagodniejsze. Tylko oczy nadal pozostawały tajemnicze i nieprzeniknione. - Czeka nas ekscytująca podróż. - Nie rozumiem. - Odparł, zaskoczony detektyw. - Mamy okazję poznać miejsce, o którym krążą niesamowite opowieści. - Z naszej wcześniejszej rozmowy zrozumiałem, że kiedyś już tam byłeś Hrabio. - A ja, że nasze kontakty przestały już być takie oficjalne, Detektywie. Mothman poczuł się jakby dostał w twarz ale nic się nie odezwał. Cagliostro ze stoickim spokojem kontynuował: - Nie przeczę, byłem tam nieraz ale powiedzmy, że... - Zamilkł jakby chciał odpowiednio dobrać słowa. - Moje podróże odbywały się na nieco innych zasadach. - Czy w tym także pomagali Twoi mocodawcy? - Poniekąd ale nie zagłębiajmy się w szczegóły. Musimy mieć do siebie trochę zaufania a i tak obaj mamy jakieś tajemnice i póki co niech tak zostanie. Wkrótce poznasz moich przyjaciół. John, nie wiedząc czemu, jeszcze raz spojrzał głęboko w oczy swojemu rozmówcy - były inne i mimo woli go przyciągały, jakby chciały mu wyjawić jakąś tajemnicę skrywaną przed całym światem i przez całe lata. Poczuł się nagle bardzo znużony. - "Pewnie to ten monotonny dźwięk jazdy". - Pomyślał. Jego zmysły się przytępiły. Jak za sprawą zamkniętych szczelnie drzwi przestał cokolwiek słyszeć. Oczy same mu się zamknęły. Zmuszając się jeszcze do karkołomnego wysiłku, na chwilę otworzył je i ujrzał, siedzącego naprzeciwko siebie i patrzącego na niego wyrozumiale Cagliostra. Zdawało mu się, że ma swoiste deja vu ale to wrażenie minęło tak szybko jak się pojawiło. Niespodziewanie przed jego oczy napłynęły obrazy, które do tej pory starał się wyrzucić z pamięci. Znów stał przed lustrem i przyglądał się swemu odbiciu. Nieraz zastanawiał się jak będzie wyglądał w przyszłości. W pokoju przylegającym do salonu, przebierała się jego młodsza sios