Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa - część III
a. - Odpowiedziała lekceważąco. - Jak każda inna. Co może być w niej takiego interesującego? Nie wiedział co jej odpowiedzieć, przecież nawet nie przejrzał tej książki, odrazu przybiegł z nią do biblioteki. Ale... - Popatrz na jej autora a raczej autorkę. - Poprawił się specjalnie podkreślając ostatni wyraz i wskazał na okładkę. Nikki otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. - To książka o naszej mamie. Kto ją napisał? - To autobiografia. - Na potwierdzenie swoich słów pokazał jej tłoczony napis "Mary Mothman" na okładce. - Pięknie zachowana. Skąd ją masz? Z jakiegoś muzeum? Musi byc bardzo stara. - Wręcz przeciwnie, Nikki. Ktoś mi ją przysłał. Książka jeszcze pachnie drukiem a raczej... - Krwią. - Dokończyła przerażona. Wzięła książkę i szybko przewróciła kilka kartek. Johnowi mignęła przed oczami data jej wydania. - To jej charakter pisma. Książka też wygląda jakby była nowa. - Bo jest nowa. Popatrzyła na niego. - Chyba oszalałeś. Nasza matka nie żyje. Też do niedawna jeszcze się łudziłam. Ale to już dziesięć lat. John, ona już nie wróci. Musimy się w końcu z tym pogodzić. - Nie znaleźliśmy ciała. - Upierał się John. - Śledztwo nic nie wykazało. - Ty i to Twoje śledztwo. Wiedziałam, że kiedyś ta praca zacznie na Ciebie źle wpływać. Powinieneś wyjechać gdzieś, odpocząć trochę. - Tak, masz rację siostrzyczko, tak zrobię ale jak rozwiążę zagadkę jej zaginięcia. Chciała coś powiedzieć ale nakazał jej milczenie przykładając palec do ust. Wziął książkę z jej rąk, odszukał datę, która wcześniej mignęła mu tylko przed oczami a gdy był już pewien, że się nie przywidział wskazał ją Nikki. - Sama zobacz. Dziewczyna nie wierzyła własnym oczom. Z wrażenia głos zamarł jej w gardle. - Tak, ta książka została wydana w tym roku i nie mamy wątpliwości, że została ona napisana przez naszą mamę. Własnoręcznie. - Podkreślił. - Ale nie to mnie zastanawia. Wiemy już, że nasza matka żyje. - Zdawał sobie sprawę, że nie w pełni przekonał swoją siostrę ale... - Zastanawiąją mnie tylko te znaki na rogach książki. - Wskazał je palcem. - Może to jakieś symbole, też są napisane krwią. Myślisz, że to może być krew naszej mamy? - Nie mam tej pewności. - Odpowiedział. - Dostałem też list z takimi samymi znakami. Przejrzałem książki w domu ale nie znalazłem w nich nic podobnego. Chyba, że poszukamy jeszcze tu, w bibliotece. - Zasugerował. - A może ja Państwu w czymś pomogę? Oboje jednocześnie spojrzeli w stronę skąd dobiegł ich nieznajomy głos. Przed nimi stał mężczyzna. Cała jego postać była niesamowita. Ale najdziwniejsze były jego oczy - zdawały się zupełnie nie pasować do całej postaci, były to oczy bardzo starego człowieka, jakby sprzed wieków. Patrzył na nich spod szerokiego ronda czarnego kapelusza. Pierwsza z wrażenia otrząsnęła się Nikki. - Kim Pan jest? - Wstała z za stołu. - Różnie mnie nazywają. Ale Wy mówcie na mnie Cagliostro. C.D.N. Konrad Staszewski