Opowieści z Przeklętej Doliny: Język Plonów - część II
yła także otaczające krajobraz góry i lasy. Słońce na chwilę wychynęło zza chmur i promieniami oświetliło otoczenie. Lasy zazieleniły się a rzeka przybrała piękny błękitny odcień. - Pięknie tu - rzekła zachwycona i przytuliła się do męża. Chirurg nie okazał żadnego zainteresowania, myślami był gdzie indziej - błądził pomiędzy uczuciem swego lekarskiego obowiązku a miłością do narzeczonej. Zaledwie kilka godzin temu się pożegnali a już tęsknił za Nikki. - Obudź się - hrabina szturchnęła go łokciem. Chirurg spojrzał nieobecnym wzrokiem na Lady M. - Dojeżdżamy. Spodoba ci się tu. Sam zobacz. - przy tych słowach odsunęła kotarę przy jego oknie. Lekarz od niechcenia wyjrzał na zewnątrz powozu. Jak na złość właśnie w tej samej chwili słońce schowało się za chmury i krajobraz znów stał się szary i odpychający. - Rzeczywiście - odburknął tylko lekarz. Mothman chciał coś powiedzieć ale Lady M. powstrzymała go mówiąc: - Zostaw, przejdzie mu. My tez kiedyś byliśmy tak zakochani. Pamiętasz? Co prawda nie pamiętał ale odpowiedział jej twierdząco. Konie zarżały głośno nagle ściągnięte za cugle. Zaczęły zwalniać z kłusa do stępa, po chwili stanęły spokojnie w miejscu. Mothman odsłonił kotarę i wyjrzał przez okienko. Zobaczył ładnie zachowany parterowy domek z ogródkiem i balkonem wychodzącym wprost na jezioro i molo. Patrząc na ten domek nikt nie pomyślałby nawet, że liczy sobie ponad trzysta lat. - To chyba tu. - Powiedział Mothman nie mogąc oderwać wzroku od otoczenia. Jakby na potwierdzenie jego słów drzwi do powozu otworzyły się i pasażerowie zobaczyli rumianą, uśmiechniętą twarz woźnicy. - Jesteśmy na miejscu. - Pozwólcie, że ja pierwszy opuszczę ten środek lokomocji. Bardzo ścierpły mi nogi. - Powiedział chirurg i nie czekając na odpowiedź czy jakiekolwiek pozwolenie wstał i wyskoczył przez otwarte drzwiczki. O mało co nie przewrócił kobiety w sędziwym wieku czekającej na podróżnych tuż przed powozem. - Przepraszam najmocniej - skonfundował się chirurg zatrzymując się tuż przed nią. Nie zauważyłem pani. - To pewnie z pośpiechu - odezwała się chrapliwym głosem kobieta. - Wielu naszych gości reaguje w ten sposób widząc ten domek na własne oczy. Jest fascynujący, prawda? - To prawda, dlatego wybraliśmy pani ofertę wynajmu gdy tylko zobaczyliśmy ją w gazecie. - odezwał się hrabia, który w międzyczasie zdążył wysiąść z powozu. Przez chwilę przyglądał się chirurgowi, który pierwszy raz spojrzał na domek i zafascynowany nie mógł oderwać od niego wzroku. Mothman pomógł także wysiąść swojej żonie. - Nazywam się John Mothman a to moja żona Agnes. Doktora Pierre'a Poitosa już pani poznała. - przedstawił ich hrabia. - A ja... - zaczęła mówić właścicielka domu ale nie dokończyła bo hrabina nagle jęknęła z bólu, chwyciła się za brzuch i omal nie straciła przytomności. Mothman i Poitos zareagowali równocześnie. Hrabia podtrzymał Lady M., żeby nie upadła a lekarz nie zwlekając przeskoczył ogrodzenie, dobiegł do drzwi i naparł na nie całym swoim ciałem. Ustąpiły dopiero za drugim uderzeniem. Wpadł jak burza do środka. Znalazł sypialnię z łożem małżeńskim i czekał na wejście Mothmana i Agnes. John wprowadził żonę do sypialni. Razem z lekarzem ostrożnie ułożyli ją na łożu. Hrabia pootwierał okna i wpuścił do pomieszczenia świeże, rześkie powietrze a Poitos porozpinał jej ubranie. Dłonią dotknął czoła hrabiny. - Gdzie jest ta kobieta? - zapytał. - Zaraz przyjdzie. Została, żeby pokazać woźnicy gdzie ma wnieść bagaże, i zamknąć furtkę. Co się dzieje? - Twoja żona ma gorączkę. Potrzebuję szmat i lodu. Szybko. Mothman wybiegł do przedpokoju gdy właścicielka domu właśnie wchodziła do środka. - Gdzie są jakieś czyste szmaty i lód? - Lód? - Cokolwiek byleby zimne. - Tylko noże. - Niech będą. Tylko o zimnych ostrzach - podkreślił. - Proszę za mną. Zaprowadziła go do kuchni. Wyjęła z szafki kilka noży i podała hrabiemu. - Proszę iść do żony. Ja zaraz przyniosę jakiś czysty materiał. - Dziękuję. Dobra z pani kobieta. - Może, ale do