Opowieść-Rozdział siódmy
zawrócić. Nie dopuścić by dostarczyła lekarstwo. W pewnym momencie o mało nie wpadła na szybę piekarni. Mimo to uparcie szła dalej. Wiedziała że bez lekarstwa dziewczynka może się udusić.
W tym czasie jadący na dyżur Pierr z całej siły nacisnął hamulec. Jego czarny ford mondeo zrobił dwa piruety i zatrzymał się na środku mostu. Znajdująca się przed nim skoda oktawia straciła przyczepność. Przebiwszy barierkę mostu d’Austerlitz wpadła do Sekwany. Lekarz wybiegł z pojazdu i nie bacząc na niebezpieczeństwo wskoczył w nurt rzeki by ratować znajdujące się w samochodzie osoby.
Pokonując trudności Nicole dotarła do apteki:
-Proszę mi dać atrovent n- powiedziała złapawszy oddech.
Pierr dopłynął do octawii.
W aptece:
-Szybko na co pani czeka?!
-Poproszę receptę.
-Nie...
-W takim razie nie mogę wydać.
W rzece:
Doktor zanurkował. W samochodzie dojrzał nieprzytomnego mężczyznę i kobietę:
„Mój Boże”- pomyślał. Muszę ich stąd wyciągnąć, inaczej umrą. Cała trójka.
Kobieta była w ciąży!
Apteka:
-Chce mieć pani śmierć dziecka na sumieniu?
-Ja?
-Tak. Niedaleko stąd dusi się dziecko. W każdej chwili może umrzeć a pani odmawia mu pomocy?
-Przykro mi.
-Akurat.
-Nic na to nie poradzę. Przepisy...
-Dzięki nim znajdzie się pani w gazecie jako bezduszna farmaceutka.
-Pani z...
-Tak.
Nicole pokazała swoją plakietkę gdy pracowała jeszcze w gazecie swego ojca. Nosiła ją zawsze przy sobie. Przypominała jej o pierwszej pracy, którą wykonywała z takim zapałem.
Rzeka:
Mężczyzna w samochodzie oprzytomniał. Zobaczywszy nieprzytomną żonę wpadł w panikę. Widząc to lekarz popłynął na drugą stronę pojazdu pokazując mu że wszystko będzie dobrze, że ich uratuje. Zastanawiając się jak to uczynić Pierr zauważył przepływającą nad nim grubą gałąź. Bez namysłu chwycił ją i uderzywszy z całej siły wybił przednią szybę.
W aptece:
-Nie chcąc znaleźć się w gazecie, stracić interes i trafić do więzienia magister przyniosła lek:
-6 euro.
-Dziękuję-zapłaciwszy Nicole ruszyła w drogę powrotną.
W rzece:
-Z pomocą męża Pierrowi udało się wyciągnąć ciężarną kobietę z samochodu. Wynurzyli się na powierzchnię gdzie zaczerpnęli powietrza.
W tym czasie narzeczona lekarza rozpoczęła ponownie walkę z żywiołami! Ogłuszające dudnienie przetaczało się nad jej głową, wywołując szybsze bicie serca.
„Nic się nie stanie”- powtarzała sobie w duchu, z uporem posuwając się naprzód.
Doktor z małżeństwem dopłynął do bulwaru. Zmęczeni wydostali się na brzeg:
-Dziękuje że nam pan pomógł-powiedział zdyszany mężczyzna.
-Pomówimy później teraz musimy uratować pańską żonę i dziecko. Chodźmy, mamy mało czasu! Powietrze rozdarł przeraźliwy łoskot!
Niosąca inhalator dziewczyna podniosła się z ziemi. Podmuch wichru pchnął ją na żywopłot!
„Dam radę. Dostarczę lekarstwo.”
Widząc po drugiej stronie sklepik:
„Prawie na miejscu” W tym momencie znajdujący się przed nią krzew zapłonął jak pochodnia od uderzenia pioruna!
„O mały włos!”- pomyślała.
Pierr w rozszalałej kanonadzie piorunów odjechał z mostu! Najszybciej jak to było możliwe zmierzał do swego szpitala, który był najbliżej i posiadał najnowszy specjalistyczny sprzęt.
Chora na astmę dziewczynka dusiła się:
-Czemu mi ją zabierasz?- krzyczała załamana matka.
-Nie zabierze jej- odezwała się ledwo żywa Nicole dając matce atrovent.
W sklepie rozległy się brawa.
-Niech Bóg panią błogosławi-powiedziała mama podając od razu dziecku dawkę leku.
Będąc przecznicę od kliniki czarny ford mondeo cudem uniknął zderzenia z pędzącą z naprzeciwka ciężarówką! Mężczyźni otarli pot z czoła.
-Dziękuje! Moja córeczka żyje dzięki pani.
-Cieszę się że mogłam pomóc- pow