Opowieść-Rozdział piąty
em rozdrażniony. Zły na cały świat. Niemal codziennie z kimś się kłóciłem.
-Jakbyś mówił o mnie.
-Jak to?
-Robiłam i czułam dokładnie to samo. Gdy o tym mówisz to przedstawiają mi się samotne wieczory spędzone przy świecy, lub w nieprzeniknionym mroku. Gdy siedząc na parapecie przy zapłakanym oknie słuchając opowieści wiatru marzyłam o swym księciu. Nastrojowych kolacjach przy świecach i lampce wina. O połamaniu się opłatkiem nie tylko z rodziną ale i z ukochaną osobą. O obejrzeniu z nią wzruszającego melodramatu lub pełnej optymizmu komedii. Pocałunku pod jemiołą, wspólnym rozpakowywaniu prezentów. Śnieżkach i robieniu orła. Szalonej jeździe na łyżwach. O weekendzie spędzonym w przytulnej chatce w górach pod kołuderką śniegu, gdzie z miłością mego życia byłam przytulona przy kominku i rozmawialiśmy do późna w nocy.
-Też o tym śniłem.
-Poważnie?
-Tak. Jakie miałaś marzenia gdy było lato?
-Hm... Niech pomyśle. Wyobrażałam sobie letnie wieczory nad morzem. Gdy w gorącą, parną noc jestem z mym lubym na zacisznej, otoczonej skałami plaży, gdzie przy szumie fal spożywamy na złocistym piasku wyśmienite potrawy, delektując się wspaniałym białym winem i smacznymi owocami. W towarzystwie gwiazd on śpiewa mi napisaną własnoręcznie miłosną serenadę.
-Pięknie...
-O tak.
-Nie znaliśmy się a mieliśmy podobne marzenia.
-To niesamowite.
-Owszem.
-Jesteśmy dla siebie stworzeni.
-Co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
-Nie wiem jak mogliśmy żyć bez siebie.
-Najważniejsze że się poznaliśmy, zakochali i jesteśmy szczęśliwi.
-To prawda. Nie potrafiłbym żyć bez ciebie.
-Bez ciebie bym umarła. Uschła jak kwiat.
-Jesteś piękną różyczką i tak już pozostanie, ponieważ zawsze będziemy razem.
-Zawsze.
W szumie wodospadu wargi Pierr’a połączyły się ze zmysłowymi ustami Nicole.
Spacerując ścieżkami parku:
-Taka piękna, ciepła noc. Nie wracajmy do naszych domów.
-Gdzie chciałabyś ją spędzić.
-Tu na łonie przyrody razem z tobą-powiedziała to tak słodkim głosem i z takim uwodzicielskim spojrzeniem, że Pierr po prostu nie mógł jej odmówić.
-Dobrze-dla ciebie zgodzę się na wszystko. Co proponujesz?
-Choć, pokażę ci.
-Prowadź.
Po paru minutach, trzymając się za ręce dotarli do miejsca gdzie każda zakochana para chciałaby być w sen nocy letniej:
-To jaskinia?!- z zaskoczeniem.
-Tak- z zachęcającą radością. Spędzimy tu cudowną noc, być może najpiękniejszą w naszym życiu!
Mężczyzna zamknął oczy widząc słowa pięknej Nicole. Chwilę później znajdowali się przy rozpalonym ognisku. Dziewczyna leżała z główką na kolanach narzeczonego. Obserwując rozgwieżdżony baldachim:
-Co to za gwiazda?
-Która?
-Ta, tak pięknie jaśniejąca.
-To Wielka Niedźwiedzica. Sąsiadują z nią m.in. Warkocz Bereniki i Wolarz. Widzisz tamtą?
-Tak.
-Nazywa się Łabędź. Obok niej Lutnia. Tu jest Rajski Ptak a tam Korona Południa.
-A tamta?
-Kasjopea. Wiesz kim była?
-Etiopską królewną, o niezwykłej urodzie, żoną króla Cefeusza.
-Nie ma nikogo piękniejszego od ciebie.
Dziewczyna zarumieniła się:
-Dziękuję- powiedziała cichutko.
Przez chwilę oboje zapatrzyli się w świetlisty firmament, który tego wieczoru wyglądał piękniej niż zazwyczaj.
-Gdybyśmy żyli w tamtych czasach to kogo byś wybrał mnie czy królewnę? -spytała niespodziewanie Nicole, choć serce podpowiadało jej odpowiedzieć. I jak zwykle się nie pomyliło gdyż Pierr odpowiedział bez cienia wahania:
-Ciebie, zawsze i wszędzie tylko ciebie!
Dziewczyna z błogością przymknęła swe szmaragdowe niczym łąki Irlandii oczy. Czuła się niesamowicie cudownie. Lekko niczym bielutki, puszysty obłoczek w leniwe wakacyjne przedpołudnie. Przez myśli przepływała spokojna rzeczka cic