Opowieść Rinoi - Północ.
Dlaczego jeszcze nienawidze północy? Tu już dokładniejsza opowieść.
Normalny dzień w szkole. Znowu wyzywki, bo inaczej ię ubierałam, inne miałam zainteresowania, bo byłam... Po prostu trybikiem nie pasującym do tej maszyny. Ale...? Uodporniłam się na to jakiś czas temu. Teraz to mało ważne, jak na mnie wołali. Nie chcę pamiętać. Jeszcze pamiętam, że najbardziej bolała mnie zabawa w "skunksa"... Dotykali najpierw mnie, a potem siebie nawzajem, jakbym była śmiertelnie chora, a ostatni: skazany. Dlatego uciekałam za każdym razem do świetlicy... I dlatego zaczęłam pisać te przygnębiające wiersze. Tak, kochani, sam początek mojej długiej listy wierszy na granice.pl jest jeszcze z czasów gimnazjum. Może dlatego są aż tak denne? Bo sama sięgałam dna. I dopiero zaczynałam mimo wszytko.
Na świetlicy zawsze było wszystko ok. Tam poznałam też Szysię i Ritę, z którymi nadal utrzymuję kontakt. Bynajmniej z Szysią, bo Ritę... Rity kontakt dawno zgubiłam. Jednak dobrze wiem, że ma się dobrze. Jestem o tym święcie przekonana. Rita, jak na to trafisz, masz pozdrowienia z Ostródy! Nadal tęsknie za wami obiema!
Szysia wie, jak ze mną. Dzisiaj nawet dzwoniłam. Nie, Szysiu? Wszystko w porządku!
Jednak każda przerwa, jaką musiałam spędzić na korytarzu była dla mnie mordęgą... Niemal nie do przebycia...
I tamta jedna chwila... Ta jedna jedyna chwila...
- Aśka? Pani Dorota chciała Cię widzieć. - zaczepiła mnie na korytarzu koleżanka. Spojrzałam na nią nieco zdziwiona.
- Mnie? Chodzi o recytację? - odparłam pytaniem. O co mogło chodzić?
- Nie wiem. Nie mówiła, mimo iż pytałam. - odpowiedziała mi spokojnie i wzruszyła ramionami. Mimo to patrzyła na mnie zatroskana.
- Wiesz, gdzie teraz jest?
- Tak. W klasie. - odprowadziła mnie tam. Byłam zszokowana...
Skoro nie chciała mnie zapytać, o której kończę i czy mogę zostać po lekcjach... Taaaak, do dziś pamiętam, że usiłowała mnie wepchnąć do konkursu recytatorskiego. Dlaczego? Bo mój głos się jej spodobał... Tylko co mnie do tego?
Powiem szczerze, że prawie jej się to udało. PRAWIE! Na szczęście... Nienawidzę recytować. Wolę śpiewać.
Mimo to dopóki nie doszłam do jej klasy, wszystko bylo ok... Koleżanka zostawiła mnie przy drzwiach, tylko ja weszłam...
- Co to ma być?
Pytanie natychmiast mnie uderzyło. W dłoni trzymała szkolną gazetkę... Pamiętam dobrze, że był w niej umieszczony nie tylko mój smutny wiersz.... Teraz nie pamiętam, który. Ale też zamieściłam tam ze świetliczanką opowieść... Znajdziecie ją na granice.pl pod tytułem "Spotkanie z Elfami". Co prawda sama końcówka zotała usunięta, ale już sama tematyka musiała ją nieźle odrzucić... Tym bardziej, że była o moich realnych zachciankach i musiała to najwyraźniej wyczuć...
- Co ma być co? - zapytałam totalnie bez składni, całkowicie zdziwiona złością nauczycielki...
- Jak to co? Ty jesteś Rinoa017, prawda?! - niemal krzyczała... A ja już niemal płakałam.
- Tak, i co z tego?! - nie panowałam już nad sobą. Widziałam jej gniew... To mnie dezorientowało i prowokowało do krzyku... Mimo to ne krzyczałam. Byłam po prostu zrozpaczona. Osoba, która powinna mnie wspierać...
- Powiedz mi... - westchnęła ciężko. Nagle uszła z niej cała złość, cały gniew... - Wiesz, kim jest melancholik?
- Wiem. Jestem nim. - Odpowiedziałam, również się uspakajając. Jednak jedynie na kilka sekund, gdyż zaraz potem usłyszałam porządny huk... Nauczycielka uderzyła w biurko...
- Ile żyję, nie widziałam takiego melancholika! Nie możesz nim być! Nie jesteś! Jesteś za młoda, by choćby to pojąć! - wrzasnęła, wstając. Jeszcze przy tym dobre kilka razy walnęła w biurko...
- A skąd pani do cholery jasnej wie, kim jestem i jaka jestem?! - Odparłam, wywinęłam się z klasy i zrozpaczona pobiegłam na świetlicę... Była zamknięta, nie było nigdzie nikogo...
Sama, całkowicie zrozpaczona, usiadłam pod drzwiami, skuliłam się i zaczęłam płakać...
Nikt nie nadszedł...