Opowiadania wybrane
Nie wiem, czy mam się zwierzyć z tej intymnej tajemnicy, która mnie codziennie tak głęboko, tak nieodparcie dotyka, ilekroć powracam do domu.
Staję przed drzwiami i nasłuchuję, czy nie napłynie ze środka jakiś najmniejszy odgłos,
jakaś choćby najniklejsza oznaka życia, które musi przecież tam trwać podczas mojej nieobecności.
Czy nie doświadczało mnie w przeszłości niezbitymi dowodami na potwierdzenie swojej
oczywistości? Czy nie narzucało się aż nazbyt wyraźnie, aby można było je przeoczyć? A poza
oczami?
Bo czyż można było nie dostrzec, że kiedy wychodzę, za moimi plecami dzieją się pewne
tajne rokowania i rozhowory?
Przecież nieraz słyszałem, siedząc w pokoju na parterze mojego domu, te niewytłumaczalne
wprost skrzypnięcia dobywające się z holu na piętrze, odgłosy stąpań rozbieżnych i zatraconych
po trzeszczących schodach, te puknięcia w ścianę i szelesty, lub kroki podejmowane ni z tego,
ni z owego w sąsiednim pokoju.
Albo czy mogło ujść mojej uwadze to jakby w pół słowa umilknięcie, kiedy otwierałem nagle drzwi do kuchni? To milczenie chytre i skryte, dopiero co poczętei z nagła zawieszone
na niewidzialnych ustach, ten kamuflaż zapatrzeń, ten wytrzeszcz oczu w zamarłym łypnięciu, przed mo-
mentem jeszcze rozbieganych, a teraz nie widzących?
Albo to przelewanie z pustego w próżne pustej i ciemnej łazienki, kiedy nagle otwierałem
drzwi z korytarza i udawało mi się ją zaskoczyć. Wtedy wyczuwałem ten popłoch, który w niej powstawał, i gdy wpadałem tam z impetem, aby go schwytać na gorącym uczynku, widziałem,
jak wymykał sie z rak, przewracając za sobą w pośpiechu, taboret kąpielowy.
To wszystko dzialo sie niecodziennie,ale na pewno każdy mógłby przytoczyć ze swojego
życia, co najmniej kilka podobnych wypadków.
Mnie to wcale nie dziwi.
Dlatego tak długo stoję i nasłuchuję.
Przekręcam klucz w zamku i mocując się z ociężąłością drzwi, przez chwilę doświadczam
tej nie zachęcajacej obcości, tej gęstej nieobecności, która im towarzyszy za plecami. Mroczne
wnętrze, ubogie jeszcze i nie przyzwyczajone, wpuszcza mnie niechętnie i z ociąganiem. Dawno