Ona
ęcić do kuchni, gdy nagle stanęła przed nią Ewina. Tym razem niczego nie udawała i na jej twarzy malowała się złość. Kalinie serce podeszło do gardło i spodziewała się najgorszego. Zrozumiała, że ona w ogóle nie powinna rozmawiać z Filipem, ani też nawet na niego patrzeć. Mimo to zarówno ona jak i Ewina wiedziały, że jeśli dojdzie do tego ślubu takie spotkania będą nieuniknione.
- Dokąd to?
- Do kuchni.
- Masz mi coś do powiedzenia?
- Ja... ja tzn. nic. Nic złego nie zrobiłam.
- O czym z nim rozmawiałaś?
- O niczym ważnym.
- Spytam jeszcze raz i liczę na szczerą odpowiedź: o czym z nim do cholery rozmawiałaś!? - niemalże krzyknęła.
- On... on chciał się czegoś o tobie dowiedzieć.
- I co mu powiedziałaś?
- Prawdę.
- To znaczy?
- Powiedziałam, że jesteś dobrą panią i nikomu nie odmawiasz pomocy. Zawsze można na ciebie liczyć - te słowa z trudem przeszły jej przez gardło, ale musiały niestety przejść.
- Tak trzymaj, a dobrze na tym wyjdziesz - Ewina uśmiechnęła się i udała się na górę. W swoim pokoju (jak się spodziewała) spotkała Filipa, z którego on jeszcze nie wyszedł i wyglądał, jakby na nią czekał. Czarownica udała zamieszanie i zdziwienie. Nie mogła przecież dać po sobie poznać, że jeszcze chwilę temu była zdenerwowana. W głębi duszy zaczęła się z siebie śmiać. Kalina nie była dla niej żadnym zagrożeniem i chcąc przetrwać jest gotowa robić wszystko, co tylko ona jej każe. Czarownica patrząc wstecz nie żałowała swojej decyzji o oszczędzeniu dziewczyny, ale o tym nigdy Arii nie powie - Co ty tu robisz? Myślałam, że odpoczywasz - spytała z udawaną troską w głosie.
- Już mi przeszło. Chciałem cię zobaczyć.
- Przecież niedawno się widzieliśmy.
- Stęskniłem się za tobą. To źle?
- Nie. Po prostu nie spodziewałam się ciebie tutaj.
- Wybacz mi moje dzisiejsze zachowanie, ale...
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Ja rozumiem - miał ochotę ponownie zobaczyć jej twarz, ale zrozumiał, że to byłoby nietaktowne. I tak ją podziwiał, że odważyła się wczoraj wyznać mu swój sekret. Lepszej zony nie mógł sobie wymarzyć. Kalina miała rację: takich kobiet jak Anna już się nie spotyka. Kalina, Kalina, Kalina... Te rzadko spotykane imię odbijało się echem w jego głowie. Ta dziewczyna działała mu na nerwy już od pierwszego spotkania na targu. Nie mógł pojąć, dlaczego ona jako jedyna nie chcę mieć z nim nic wspólnego i traktuje go jako zło konieczne. Czego ona tak się tak bała? - myślał, ale już po chwili sam odpowiadał na te pytanie: ona bała się jego, pytanie tylko dlaczego? Uświadomił sobie, że w ogóle nie widział jej twarzy, a w szczególności oczu. Służka unikała jego spojrzenia, jak tylko mogła. Nigdy w życiu by się nie spodziewał, że może tak odpychająco działać na kobiety, ale zresztą, co go to obchodzi? Teraz liczyła się tylko Anna i nikt więcej...