Ona i On.00
Osiemnasta trzydzieści. Sok pomidorowy. I jedenaście stopni Celsjusza. Plus.
- Cześć ludziom pracy!
- Lepiej weź ode mnie ten karton, bo ciężki – mruknęła zatrzaskując za sobą drzwi.
- Coś w pracy nie tak?
- Tak. To znaczy dobrze. Ale mógłbyś też czasami zakupy zrobić…
Czy ona musi zaczynać swoje fochy już od progu. Czy wydaje jej się, że on w pracy to nic nie robi? A jak wróci do domu, to tylko odpoczywa? Udaje bohaterkę, czy męczennicę ?
- Już ci mówiłem, że nie mam zamiaru biegać z siateczkami.
- Ale…
- Ale sama chciałaś iść do pracy, to nie narzekaj teraz.
Usiadła ciężko na kanapie. Jeść… Pić? Dobrze chociaż, że ten sok kupiła.
- Co z małą?
- Jest u mamy.
- Co?
- U mamy.
- Słyszę, ale…
- To po co pytasz, drugi raz?
- Bo umawialiśmy się…
- Oj daj spokój! Zresztą, to ty miałaś coś przeciw. Ja miałem inne zdanie. A skoro jest pod moją opieką…
- Ty daj spokój! Nie możesz, chociaż czasem…
- Czasem mogę. Nawet częściej niż czasem. Naprawdę tego nie widzisz? Ale ty ciągle się czepiasz.
Sięgnął po pilota. Usiadł obok niej. Włączył telewizor. Objął ją ramieniem. Zmienił kanał. Pocałował ją.
Wspaniale. Konkuruje z telewizją. Do jakiego poziomu on ją sprowadza? A poza tym, to co on sobie wyobraża? Że co? Że raz czy dwa ją cmoknie i tym wszystko załatwi?
- Dlaczego nie poodkurzałeś?
- Przecież poodkurzałem.
- Dywan tak, a co z podłogą?
- Nic nie mówiłaś o podłodze.
Czy ona zawsze musi szukać dziury w całym? Kiedy sama dbała o dom, nie była taką znowu pedantką. Ale kiedy on ma jej pomagać, to proszę, nagle standardy wzrosły. Wspaniale jest od kogoś wymagać, tylko nie od siebie!
- Ale skoro dywan zajmuje tylko jakąś jedną trzecią podłogi, to chyba rozumie się samo przez się, że podłogę też!
- To odkurzę jutro. Zresztą, trzeba było powiedzieć.
Podgłosił telewizor.
- Obiecałeś dziś.
Poczuł, że zaraz wyjdzie z siebie. Kiedy ona stała się taka upierdliwa?
- Możesz przez chwilę być cicho? Oglądam wiadomości.
Czy ona naprawdę jest aż taką ignorantką? Czy odrobina kurzu na dywanie jest ważniejsza od kryzysu strefy euro, od zagrożenia nuklearnego, ba, od głodujących dzieci?
Czy on naprawdę jest takim ignorantem? Jaki wpływ mają na nich te wszystkie wydarzenia? Czy naprawdę obcy ludzie i dalekie sprawy są ważniejsze od porządku w domu? Ich domu.
Wstała. Poszła do kuchni. Oczywiście. Brudne naczynia w zlewie. Cerata na stole upstrzona plamami po sosie. Coś przypalonego, chyba cebula na kuchence.
- W kuchni też syf, jak widzę – krzyknęła.
Nie wytrzymał. Wstał. Podszedł do okna. Otworzył je. Wyją z tylnej kieszeni jeansów paczkę papierosów. Zapalił. Jakiego słownictwa w ogóle ona ożywa? Co się z nią dziej? Nie dać się sprowokować. Najważniejsze, to nie dać się sprowokować.
- Nawet nie raczysz się odezwać – krzyknęła jeszcze głośniej.