Ona była...
Ona była, a mnie nie wolno pisać ,jestem w pracy i mam komputerowy podgląd,czuę sie śledzona, ale za to mi płacą... niestety.
Ona była jak biały Anioł ze snu, szła ulicą pustą w wigiljny dzień, pusty dzień.
Pustka na ulicach; taka krótka chwila przed kolacją, gdy wszystko ucicha.
Była niedostępna jakanioł, ubrana na biało, smukła. Szła pewnym krokiem przed siebie jak gwiazda nie z tego świata.
Jej oczy były niebieskie jak zimowe niebo, twarz jasna, włosy białe.
Jej czerwone usta wydmuchiwały mroźny dym z długiego, cienkiego papierosa.
Ona była nie z tego świata, bił od niej blask, bynajmniej nie anielki. To jakby blask zimna, spotęgowany przez zimową aurę.
Zimny duch, który za nic ma Święta, idzie sobie pewnym krokiem .
Czuje się lepsza od innych; dopóki nie zobaczy spadajacej gwiazdy, która ogołoci ją aż do człowieczeństwa.
Tak smakuje miłosć, strach, ból, spełnienie,zycie.
Po raz pierwszy poczuła się bardzo biedna, słaba i mało wyjątkowa, ale po raz pierwszy poczuła też, że żyje...
No tak Gwiazdka... Dzieci wybiegły wesoło na ulicę...