On - opowieść w odcinkach

Autor: slk
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

[akapit] Zdawało mi się, że był tu od zawsze. Że zawsze siedział tu, na ławce w najodleglejszym zakątku parku, gdzie zapuszczali się tylko ekshibicjoniści i – latem – zakochane pary, pragnące tylko chwili samotności, oderwania od biegu i ciekawskich lub potępiających spojrzeń i uśmieszków ludzi. [end] [end] [akapit] W młodych wywoływał tylko rozczarowanie, a czasem – złość. „Nie powinno cię tu być, chcemy być sami” – wydawały się mówić oczy zakochanych. –„Odejdź, zostaw nas, nie siedź tu ciągle, jak ten strażnik moralności z LPR, jesteśmy młodzi”. [end] Trudno powiedzieć, czy widział ich złość i rozczarowanie. Raczej nie, bo na ich widok zawsze uśmiechał się promiennie, jak gdyby radość z bycia razem zakochanych, pozory zrozumienia, przyjaźni, miłości, sprawiały mu ogromną przyjemność. [end] [end] [akapit] Ekshibicjoniści również odchodzili od jego ławki rozczarowani. Rozczarowani obojętnością tego człowieka na ich „wdzięki”. Patrzył na nich, ale nie widać było po nim śladu zmieszania ani jakiejkolwiek reakcji. Z jego twarzy znikał tylko uśmiech, jej wyraz pozostawał nieprzenikniony. I – martwy. [end] [akapit] Byli też ludzie zwyczajni, spieszący do pracy, studenci idący z zajęć, starsi ludzie, zmierzający odebrać w mieście emerytury czy renty i dzieci, idące odebrać renty emerytom. Często skracali oni sobie drogę, przechodząc przez park. Ci zwykle nie zauważali go, albo przechodzili obojętnie – nie wyglądał na pijanego lub chorego, nie zagadywał do nich, nie wlepiał wścibskiego wzroku, więc co ich obchodził elegancki, starszy pan, siedzący samotnie w odległym i z rzadka tylko odwiedzanym zakątku parku? [end] [akapit] Ten zaś z pewnością zauważał i ich, bo gdy się zbliżali, zwracał głowę w ich stronę, a potem wodził za nimi wzrokiem, dopóki nie zniknęli wśród drzew. [end] [end] [akapit] Pozostały jeszcze dzieci w różnym wieku, które przychodziły na pobliski plac zabaw w lecie, a – na przykład – stworzyć dziwaczne konstrukcje ze śniegu lub obrzucić nim „nieprzyjaciół” w zimie. Przy okazji często obrywał i on, lecz wówczas nie reagował gwałtownie, nie krzyczał, nie robił awantur, lecz tylko z wyrozumiałością kiwał głową, wstawał, otrzepywał z „odłamków” śnieżnych kartaczy pled, który kładł zawsze na ławkę i wracał do pozycji wyjściowej. Czasem, gdy obrażenia były zbyt poważne, a chłód „odłamków” za kołnierzem zbyt dotkliwy, odchodził, lecz potem pospiesznie wracał, jak gdyby obawiał się, że przez to utraci coś cennego... Zwykle też opuszczał swój „posterunek” na krótko późnym popołudniem. [end] - Ma przerwę w pracy – przemknęła mi przez głowę absurdalna myśl, którą nawet półgłosem zwerbalizowałem, lecz szybko umknęła, gnana przez racjonalizm mojej towarzyszki. [end]- Jaką przerwę w pracy, przecież nikt by mu nie płacił tylko za to, że siedzi tu tak i się gapi. Ale dobrze, że sobie poszedł, wścibski pryk, nie będzie nam przeszkadzał...

1
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
slk
Użytkownik - slk

O sobie samym: Redaktor naczelny serwisu Granice.pl
Ostatnio widziany: 2024-12-22 18:58:45