OGRODNICZKA sek(Ekscesy) JUż świta .Od 18 lat
Ogrodniczka Iwa trwała w ekstazie. Dotyk i czułość starszego Pana doprowadzała ją do stanów uniesień. Myśli i widok jego jędrnego dyszla a także świadomość ,że za oknem stoi czarny ksenonowy rumak podnosiły jej ciśnienie do poziomu wody w wodociągach miejskich.
On zaś był dumny ,że jego zdobycz tak łatwo dała się wkręcić w jego aktorskie zalotki.
Pomimo swej prostoty i słynnego „no” wcale nie kontestował urody Ogrodniczki ani jej warkoczyków ale zależało mu na jej włościach i spełnieniu swoich potrzeb fizjologicznych.
Jego niebieskie oczy , pryszczyki na pośladkach , i lekkie zaburzenia pigmentowe na ciele spowodowane wiekiem, były tak urokliwe dla Panny ,że zapomniała o całym Bożym świecie i swoich poletkach.
Przeskakiwali z łóżeczka do łóżeczka jak akrobaci. Biegali nago po domku za lasem bawiąc się figlarnie a to w chowanego, a to w zgaduj zgadula, a to w berka. Poszerzali zabawę w bocianka i żabki, w kotka i myszkę . Ale od tego jest fantazja by bawić się na całego .Radości nie było końca.
Pozycje jakie proponował Kniaź były przeróżne . Czasami Ogrodniczka Iwa musiała uważać na swój kręgosłup, ale „co tam” – myślała- „jak ja cudnie trafiłam” A on jak dojrzałe goryliontko raz był na górze ,raz na dole, raz pod ,raz nad ,raz z przodu, raz z tylu. Ogrodniczka dopasowywała się do każdej sytuacji.
Na dworze księżyc wysyłał promyczki do okienka rozświetlając komnaty i uruchamiając pokłady erotycznych wizji i działań.
Ogrodniczka w świetle promyczków wyglądała jak elf i nimfa genetycznie zmodyfikowane , Tworzyli jedność. Szkoda ,że teraz nie widziała ich dziewczynka z pod cmentarza , która wyraziła niepochlebną myśl „jacy oni śmieszni , jak lale” , zmieniła by zdanie Kniaź szalał.. Dyszel latał w prawo w lewo wraz z workiem w którym natura umieściła solidne białkowe akumulatory niemalże strusiowe Komplet unosił się i opadał a dyszel szukał wszystkich możliwych wejść w ciałko Elfonimfetki. I znajdował.
Mijała noc jakiej Ogrodniczka Iwa w swoim życiu jeszcze nie przeżyła,. Powoli wschodziło słoneczko. Warzywna pościel, ich skóra a także powietrze pachniało soczkami jakie aromatycznie wydobywały się z ich ciał.
Panna była w doskonałej formie. Chciała więcej .
W chwili ciszy , podczas gdy Kniaź dokonywał porannej już penetracji pomyślała
- ciekawe czy pokocha moje króliczki jako hobby i będzie pomagał ?
- Kniaziu , czy pokochasz moje króliczki ? i będziesz mi pomocny- zapytała , a właściwie wyjęczała.
- No- wykrztusił z siebie Kandydat nr 3 jednocześnie wyrzucając jogurt na ślad po pępowinie Ogrodniczki.
- jesteś cudny Kniaziu.- szepnęła do jego nieco zarośniętego uszka w z którego wypełzała żółta woskowina . Też chciała co nieco ujrzeć. A z kniaziowego noska wysunęły się niedostrzyżone włoski z odrobiną świeżego śluzu.
Ogrodniczka już myślała czym uraczyć na śniadanko swojego gościa. Wiedziała ,że ma alergie na pierogi ruskie , po za tym o tak wczesnej porze taki suty posiłek nie byłby wskazany.
- zrobię coś lajtowego – pomyślała. – a później zakosztuje mojego ciasta. – to był jej generalny argument .