OGRODNICZKA .Ciąg dalszy
Minęło z pół godziny czasu tamtejszego , Ogrodniczka wypięła pierś , nabrała powietrza, zamachnęła warkoczykami i wkroczyła klasyczną łyżwą do sali kawowej tutejszego zajazdu.
Ogrodniczka od razu go spostrzegła. Uśmiechnęła się a błysk śnieżnobiałych zębów odbił promyczek światła jak lusterko i powędrował na oczy Królewicza nie co go zaślepiając.
Podeszła właściwie popłynęła w jego stronę Królewicz wstał, szarmancko się ukłonił i podał dłoń nieco brudną za paznokciami . Ogrodniczka z wdziękiem usiadła.
ROWY MELIORACYCJNE
Królewicz zauroczony realizmem sytuacji i aparycją Ogrodniczki a w szczególności błyskiem jej ząbków oraz złocistych warkoczyków przez chwilę zaniemówił. Nie był już tak wygadany jak na internetowym czaciku.
Ogrodniczka bacznie przyglądała mu się. Zapadła chwila milczenia.
W końcu Ogrodniczka przejęła inicjatywę
- Przecież ja tu jestem samczykiem - ( właściwie samiczka alfa) – pomyślała.
- Jak podróż? - Zapytała swoim sopranowym tembrem
- No w porządku – Królewicz zabłysnął odpowiedzią
- Piękne kwiatuszki – zagadywała Ogrodniczka – z własnej hodowli?
- Oczywiście z hodowli własnej . mam pola doskonale zmeliorowanowyzowane – wyjęczał z bólem kandydat.- to znaczy chodzi mi oto ze dużo wody mam bo lubie wilgoć i te kwiaty co dałem też. - i zalotnie zamrugał powieczkami .
Nie za mądry – to już plus. Wysoki – hmm nie ma co się wstydzić. Ma duzo wody no i ta w i l g o ć i czarny rumak.
Przy wspólnej kawie zbożowej trwała intensywna wymiana zdań. Właściwie Ogrodniczka wymieniała zdania sama ze sobą. W końcu miała dwie półkule w czaszce, wiec i było z kim pogadać.
Poruszali tematy warzyw, buraczków, pogody w rejonie , diety i kuchni ogrodniczej ,natężenia wody w polach, nowych technik melioracji , i sporo o wilgoci i sposobach jej zagospodarowania , chwile o przeszłości i nieco polityki dotyczącej aspektu
przepływu emigrantów z Hondurasu do Sri Lanki.
Kandydat błyszczał swoja niewymowną ciszą dialogową choć od czasu do czasu coś burknął , a to ujmowało Ogrodniczkę. Ogrodniczka była zadowolona.
Postanowiła kontynuować znajomość.
Po dwóch godzinach zaznajamiania się z Królewiczem , przyszedł czas pożegnania.
Bez zbędnych ceregieli ale za to z polotem Ogrodniczka kicnęła nóżkami w kolankach jak przystało na Pannę z dobrego Domku za lasem i z uśmiechem wyszła z zajazdu. Obiecując sobie i Królewiczowi iż pociągnie te znajomość , choćby z powodu takiego , iż potencjał Królewicza zapowiadał się obiecująco. Nie tryskał inteligencją, rumak czarny umyty, chłop wysoki, pierogów nie trawił. I miał sporo wody.
Z uśmiechem wróciła do swojego Królestwa po drodze wysyłając kilka milutkich sms do kandydata. Już cudem było to ,że umiał czytać .Ale jak już wspominaliśmy w bajce cuda się zdarzają.