OGRODNICZKA .Ciąg dalszy
KAWIARENKI. KAWIARENKI….
Zanim Ogrodniczka ustaliła terminy spotkań , dokładnie sprawdziła możliwości swojego ogrodniczego kalendarzyka połączonego z kalendarzykiem wegwtacji naturalnych płodów rolnych i nie tylko . A nóż, widelec.
W grę wchodziła sobota i niedziela bajkowego czasu. Jeden królewicz miał zapewnić atrakcje sobotniego popołudnia , a drugi niedzielnego .
Wymiana korespondencji z adoratorami trwała nierównomiernie. Jeden bidulek zanim na tyle zainteresował i skłonił Ogrodniczkę do randki musiał się sporo czasu namęczyć. Najważniejsze ,że zdążył wymienić swojego rumaka na czarnego .Co prawda rocznik nieco niedoskonały ale wyszedł z założenia ,że może z rumakami jak z winem. Drugi bardziej prostolinijny poświecił znacznie mniej czasu , a i rumaka miał mniej zdezelowanego. Ale i tak to warunki dyktowała Ogrodniczka. Żeby było jasne.
Podniecona najbliższym weekendem już kilka dni wcześniej zamówiła wizytę u wybitnej stołecznej kosmetyczki i solarystki Kunegundy Sommer. Nie zapomniała również o swoich blond warkoczykowych włosach. Tutejszy mistrz fryzjerstwa warkoczykowego Teofil Ondulacki w sposób wręcz katalogowy przygotował nowy węzeł i supełki.
Lubił biedną Ogrodniczkę więc nawet zrezygnował ze swojego wysokiego honorarium. przekazując część wynagrodzenia na nawozy dla Ogrodniczki.
Sobota zapowiadała się całkiem całkiem . Już w piątek Ogrodniczka przygotowała sobie odpowiedni strój, wcale nie ogrodniczy a całą noc wymyślała dialogi i tematy rozmowy wstępnej.
Zastanawiała się długo gdzie z Królewiczem nr dwa się spotkać. Na pewno w grę nie wchodziły miejsca zbyt bliskie jej królestwu. Więc zdecydowała się zorganizować schadzkę na neutralnym terenie Królewicza Poziomki, pewna iż tamten nie pojawi się przypadkiem. Zresztą pod latarnią najciemniej.
Aby dotrzeć na miejsce i nie wzbudzać większej sensacji. postanowiła zgodnie z protokołem dyplomatycznym się spóźnić. Zresztą protokół wszedł jej w krew. Królewicz nr dwa podjechał swoim czarnym wytrawnym rumakiem ,wyhamował niemalże na witrynie skromnej kawiarenki w luksusowym zajeździe. Miejsce to zresztą stało się później stałym punktem Ogrodniczkowej fascynacji schadzek Czuła sentyment. Podobnie jak maleńka stacja kolejowa gdzie Ogrodniczka zapraszała swoich potencjalnych Królewiczów. Ale ta część nastąpi później. Więc nie wyprzedzajmy faktów. Bajki tego nie lubią. . Ubrany w czarną marynarkę z naszytymi kieszeniami, białą wykrochmaloną koszulę z krawatem w kwitnące buraczki ( dla wzbudzenia zainteresowania, że niby się zna się na branży ……..) z bukietem świeżo zerwanych po drodze w rowie melioracyjnym hortensji w sposób dystyngowany zapadł się kawiarniany fotel , zamówił kawę zbożową gdyż dbał o kondycje i czekał niecierpliwie zerkając na busolę .
Ogrodniczka nie w ciemię bita już wcześniej dokonała obserwacji ukryta za przepięknym żywopłotem z modrego jaśminu .
- na zdjęciu był inny. Ale ok. niech będzie - akceptuje. . Rumaka ma ,poruszą się jak łyżwiarz co prawda nie figurowy a hokejowy . .Nauczy się nowej techniki . Zresztą jutro kolejna schadzka. Jakby co.