Odrobina miłości
-Anna jest moją żoną. Planowałem ci o tym powiedzieć. Byłaś dla mnie tylko i wyłącznie przygodą, chciałem abyś dowiedziała się o tym w inny sposób. Nie kocham cię. - odparł sucho.
Spodziewałam się tego, że jest jego kochanką, ale nie tego, że są małżeństwem. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. To było dla mnie zbyt wiele, łzy momentalnie stanęły mi w oczach i zapewne rozmazały cały mój makiijaż. Byłam załamana, zrozpaczona i równocześnie bardzo wściekła. W tym momencie postanowiłam, że nie będzie kolejnej próby samobójczej... Postanowiłam skończyć z byciem ofiarą.
Odwróciłam się od niego i poszłam prosto do kuchni. Otworzyłam pierwszą szufladę. Po chwili wyjęłam z niej największy nóż jaki tam znalazłam. Pamiętam jak złowieszczo błyszczał się wtedy w moich drżących dłoniach. Schowałam go szybko za plecami i z obłąkańczym uśmiechem podeszłam do mojego ukochanego. Spojrzałam mu prosto w oczy i w tym samym momencie wbiłam mu nóż prosto w serce. Z niedowierzaniem spojrzał na nóż tkwiący w jego piersi. Nie wiedziałam, że byłam do tego zdolna, ale w pewnym sensie, byłam dumna z mojego dokonania. Spojrzałam na jego zdziwioną twarz i uśmiechnęłam się do siebie, podziwiając to, co przed chwilą zrobiłam.
-Jedyne czego chciałam to odrobina miłości… - wyszeptałam mu do ucha, gdy umierał i pocałowałam delikatnie jego sine i martwe usta na pożegnanie.