"Ochroniarz"
Po tym upragnionym końcu jak to Anka powtarzała jest wolna i może robić wszystko co chce...Fakt to nie zaprzeczalny, póki wszystko co chce nie ogranicza sie do tego,że nie zajmuje się niczym. I nie mogę powiedzieć,żeby Ania w pracy jakoś się gatunkowo pogorszyła. Bo wypełniała swoje obowiązki jak zawsze dokładnie i systemtycznie rozlewając kawę czy zapominając dać serwetek do podstawek. Wszystko było jak to z nią, normalnie.Z tym małym mankamentem,że ta wesoła kelnerka będąc żoną po pracy zawsze biegła z wielka sportowa torbą przeżucaną przez ramię na zakupy po czym wracała do domu i do męża,a pzrede wszystkim do synka. Po rozwodzie stuacja się zmieniła, nie tylko przestała robić zakupy, ale niechętnie też wracała do domu. Zamakowała życia jakie jej uciekło przez fakt jak to określała "matkowania". po pracy wychodziła ze zanjomymi do kina, na kręgle i chodziła na skłki. w sumie nie ma w tym nic złego, bo nawet jeśli to nie jes dobre z jakiegoś powodu to młodość rządzi się swoimi prawai i wiele młdością można wytłumaczyć. Rozumiem Ankę,że chciała się bawić,ale nie rozumiem dlaczego kosztem swojego dzieciątka, które przestało mamę widywać. Potem same kręgle wydawały sie dość bladą rozrywką przy imprezach całonocnych na które chodzili jej znajomi, więc i po pewnym czasie urocza kelnerka nie wracała do domu na weekendy bo imprezowała...
Imprezowała,pełnymi garściami rzec można. Ze wszystkimi możliwymi udoskonaleniami jakie można spotkać w wielkich klubach... i to wiem od Darka, bo przestaliśmy chodzić na kremówki, za to Ania pojawiała się w jego klubie. Była tak towrzyska,żę po pewnym czasie stali klienci zakładali się z którym panem obudzi się jutrzejszego poranka, z tym co postawił jej drinka czy może z tym z którym sie bawiła,bo na pewno nie z tym z którym przyszła. W sumie dużo można by napisać o tej sytuacji, ale ja starałam się Ankę rozumieć. Tłumaczyć jej sytuację,że gdy już wyrwała się z domu to taki chwilowy zamęt w jej głowie, że powróci do jakiejś stabilności, choćby trochę. Darek dawno ja skreślił, bo on jako ochroniarz wielkiej dyskoteki na początku swojej kariery w tej branży wręcz kochał takie kobiety, z czasem nabrał do nich obrzydzienia i je nienawidził w całej okazałośći.
Kiedyś wracaliśmy z Darkiem do domu, pogoda była okrutyna, ulewa, strumienie rzek prawie płyneły ulicami, niebo czarne jak w najciemniejszą noc, wiatr zrywał liście i szarpał co mniejsze gałązki beszczeszcądz je i rzucając o ziemię. Psa bym nie wyrzciła jak to sie mówi... Kiedy przejeżdżaliśmy obok znanej dobrze nam lipy, zachudzona dziewczynka zamykała "nasza" niegdyś ulubiona cukiernio- kawiarnię... Nikogo nie było na ulicy opócz tej osóbki więc zwróciłam na nia uwagę, Darek od razu krzykną,ąż wyrwał mnie z zamyślenia;patrz to nasza Anka, jak się skurwiła! Zganiłam go od razu za zanadto dosadne okreslenie, ale on bardzo szybko sie oburzył i powiedział:PATRZ! Przyjżałam się uważniej, mimo iż deszcz tak padał, że wycieraczki samochodowe ledwo nadażały odgarniać wodę z naszej szyby. zobaczyłam sportowa torbe Anki w której chodziła na zakupy i jej charakterystyczna rózową kurtkę ćwiekami. Oprócz tych rzeczy, nic innego nie przypominało mi tej uśmiechniętej dziewczyny,osoba którą wówczas widziałam miała może z 40kg z ubraniami i całą wielką, wypchaną torbą... Nóżki miała tak przeraźliwie chude,że miałam wrażenie że wiatr połamie je tak jak te gałązki i porwie ją,ta torba chyba trzymała ja tylko na chodniku. Widziałam ją może przez pięć sekund, Darek opowiedział,że odkąd miała ją każdy kto chciał nabawiła się wirusa HIV, od tej pory nikt jej nie chce, nawet na imprezach się nie pokazuje. Przeraziłam się, tym co mówił, nawet zaproponowałam żeby się zatrzymała co by ja zabrać i może podwieść do domu. TYlko,że juz nie dostrzegałam na żadnym kawałku ulicy. Jakby zapadła się pod kostkę chodnika... Ale frapowała mnie myśl o Ance dopóki nie wróciłam do domu, potem w natłoku spraw zupełnie o niej zapomniałam, że chciałam jej jakoś pomóc.