Nil Desperandum 4
- Wiem Aniele. – pocałował jej włosy i otoczył ramieniem. – Wiem. Od początku się upierałaś, żeby ten plan wcielić w życie. Popieram cię. Tylko, że ty po prostu tak bardzo na mnie działasz, a ja nic na to niestety nie mogę poradzić. – zaśmiał się wraz z nią i oboje spojrzeli na dużą skarbonkę w kształcie ropuchy, stojącą na szafce po przeciwległej stronie pokoju.
Asia od zawsze marzyła, żeby spędzić jej pierwszą noc z wymarzonym facetem w wymarzonym miejscu. To dość normalne odczucia młodych dziewczyn, jednak jeden warunek nie był dość typowy. Miejscem, w którym chciała to zrobić, była sala do tańca, gdzie ćwiczyła swoje umiejętności już od najmłodszych lat. Cudem byłoby wypożyczenie jej indywidualnym klientom, jednak dzięki paru znajomościom wiedziała, iż jest to możliwy do zrealizowania cel. Najpierw jednak muszą nazbierać sporą sumę pieniędzy i to całkiem samodzielnie. Stąd ta skarbonka. Była już pełna za połowę, w środku znajdowały się prawie same banknoty. Marcin przystał na tę propozycję, bo bardzo ją kochał i chciał, by zapamiętała swój pierwszy raz jako coś naprawdę cudownego i niepowtarzalnego. On mógł poczekać, przecież nigdzie mu nie uciekała i nie zamierzał jej stracić przez prymitywne, męskie popędy. Uśmiechnął się i odsunąwszy od siebie narzeczoną, niechętnie wstał z łóżka.
- Kocham cię, wiesz? – cicho powiedziała Asia, nie spuszczając z niego wzroku.
- A ja ciebie Aniele. – pocałował ją w czoło. – Zaraz wrócę z kolacją. Odpoczywaj.
Dziewczyna ponownie okryła się kołdrą po same uszy i odetchnęła z zadowolniem. Uwielbiała takie chwile, mieć przy sobie największy skarb na świecie było jej marzeniem, które jakimś cudem się spełniło. Czasami, tuż po przebudzeniu, gdy nie było go obok, obawiała się, że to wszystko było tylko snem, każde szczęście, jakie ją spotkało z jego strony nigdy się nie zdarzyło. I wtedy pojawiał się on, gotów stawić się na każde jej zawołanie. Zawsze.