Niedostępna (3) Zmiany
ach ogrodniczych, orientacja w nowinkach, propozycjach – to trwało, więc sobota. Pozostawał tylko czas na domowe SPA dla zachowania odpowiedniego wyglądu. Tak czy inaczej – każdy dzień od poniedziałku do niedzieli był ściśle zaplanowany – co do godziny. Trzymała się swojego harmonogramu i raczej nie lubiła jak ktokolwiek jej harmonogram zakłócał. Wszystko było pięknie poukładane. Może wieczory bywały trochę smętne. Kiedy zasypiała potrzeba przytulenia się i świadomość samotności wwiercały się czasami niczym świdry wiertarki w mózg i nie pozwalały zasnąć, ale na te okazje włączała jakiś film, żeby zagłuszyć niechciany jazgot i zasypiała. Gdyby teraz miała stracić pracę, to co? Drugą nie łatwo było znaleźć. A gdyby nie znalazła? Miałaby wrócić do rodzinnego domu, do rodziców? Nie wyobrażała sobie tego. Tamtego dnia przeszukała dokładnie strony internetowe, pisała, poprawiała, kasowała. Wszystko musiało być idealnie. Przygotowała sobie dwie wersje artykułu na wszelki wypadek. Zeszło jej do późnych godzin wieczornych. Rano szykując się do pracy była pewna, że musi się spodobać. Popielaty garniturek, idealnie dopasowany do ciała, czerwona, gładka bluzeczka i zamszowe, wygodne kozaczki, staranny makijaż, włosy związane w koński ogon – wygląd też musiał być profesjonalny. Wchodząc do gabinetu naczelnego była pewna siebie. Opanowała już łomot serca, uspokoiła oddech. Rozmawiał przez telefon. Na chwilę przerwał rozmowę i spojrzał na nią pytająco.
- Mam ten artykuł. W dwóch wersjach do wyboru.
- Na maila. – rzucił krótko i wrócił do rozmowy telefonicznej. Prawie na nią nie spojrzał, nie zamienił nawet słowa. Siadła do komputera, koleżanka dała jej adres nowej poczty elektronicznej. Wysłała materiał. Później znów musiała czekać kilka godzin, zanim uzyska jakąkolwiek odpowiedź. W końcu ją wezwał, ale ku jej zaskoczeniu był właśnie w trakcie zakładania marynarki i pośpiesznego zbierania papierów. Zerknął na nią.
- Chyba będziemy mieć reklamodawcę. – zawiadomił – Producent nawozów do roślin. Pojedzie pani ze mną. Artykuł trzeba będzie trochę zmienić, ale to jutro. Idziemy. – wskazał gestem kierunek puszczając ją przodem i poszli. Nie widziała jak wzrokiem objął jej sylwetkę, ani ruchu jego brwi, gdy wychodziła. Nie wiedziała do czego jest potrzebna i o co konkretnie chodzi. Zabrała po drodze torebkę, pośpiesznie skierowała się do windy, obok której czekał już on. Kiedy byli już we wnętrzu i drzwi się zamknęły atmosfera mimo woli zrobiła się dość niezręczna. Sam na sam na tak małej przestrzeni mimo woli pobudza wyobraźnię. On zaś zupełnie służbowym tonem zawiadomił.
- Będzie pani miała okazję się wykazać. Mamy do pozyskania dużego producenta nawozów do roślin. Chcemy zamieszczać jego reklamy w naszym piśmie i chcemy, żeby wiedział, że to dla niego wielka okazja i zaszczyt, a nie nasz sposób na zrobienie konkretnych pieniędzy. Zobaczymy ile jest pani warta- to było ostudzenie w dodatku utwierdzające ją w przekonaniu, że jej towarzysz jest gejem.
- Moja wartość zostanie zmierzona tym jak będę przekonująca w pozyskiwaniu reklamodawcy? Nawet nie wiem kto to. Nie miałam czasu, żeby się przygotować, zapoznać z ofertą.
- Niestety. Dzisiejszy świat naszą wartość mierzy pieniędzmi. Jeśli pismo zdoła pozyskać fundusze na funkcjonowanie będziemy mieć pracę. Jeśli nie, to nie. Przetrwają ci, którzy potrafią zarabiać. Przygotuje się pani w czasie drogi. Pojedzie pani ze mną, więc będzie miała pani możliwość przejrzeć materiały. – podał jej teczkę, gdy drzwi windy otwierały się - Może pani po drodze jeszcze pogrzebać w Internecie. Mamy jakieś czterdzieści minut do spotkania. – znów gestem wskazał, aby poszła przodem i poszła. Jego wzrok mimo woli pobiegł po jej sylwetce