Niedostępna (12) Proces
W Tamtym momencie coś się stało. Niby nic. Dziecko w brzuchu Ady poruszyło się po raz pierwszy i to tak wyraźnie, że odruchowo zamarła i położyła dłoń na brzuchu. Była zdumiona i to odmalowało się na jej twarzy. Poruszyło się jeszcze raz i choć po twarzy przemknął uśmiech przywołała się do porządku. To jednak wystarczyło, aby kilka osób to dostrzegło. Koszulka i luźna garsonka tuszowały krągłości, ale ręka położona na brzuchu naznaczyła je dość wyraźnie – na sekundę, ale jednak. Dostrzegła to ruda i wskazała ją palcem.
- Co to było? – spytała - Jesteś w ciąży?
- Być może, ale to nie ma nic do rzeczy. Dziękuję bardzo. Powiedziałam to co miałam do powiedzenia. Teraz, jeśli wysoki sąd pozwoli chciałabym odejść. – spojrzała na sędziego, ale nie czekała na pozwolenie. Kątem oka dostrzegła zdumione spojrzenie Karola. Chciała uciec. Ruszyła w stronę wyjścia, sędzia ogłosił, że świadek jest wolny, chyba dlatego, żeby formalnościom stało się zadość i opuściła salę. Chciała jak najszybciej opuścić budynek i to miejsce w ogóle. Z każdym krokiem docierała do niej świadomość, że powinna zachować się inaczej – powinna zachować spokój, zaśmiać się, wydrwić, zrobić cokolwiek, ale nie przyznawać się i uciekać. To była najgorsza opcja spośród wszystkich możliwych. Przestała myśleć przez zaskoczenie. Teraz nie pozostawało jej już nic innego jak wrócić jak najszybciej do Polski. Korytarz, ludzie, gwar. Wyszła na zewnątrz i doszła do schodów prowadzących w dół. Przed nią ulica, pojazdy, ludzie na chodnikach, na schodach. Ktoś ją chwycił za ramię. Obejrzała się i zobaczyła starszą panią.
- Adrianno poczekaj. Dziecko kochane. No gdzie ty biegniesz? Ty mi musisz tu zaraz powiedzieć. Spodziewasz się dziecka? To prawda?
- Tak, ale proszę o tym nikomu nie mówić. Mówiłam, że to nie jest dobry pomysł, żebym tu przyjeżdżała. Muszę wrócić do hotelu i odpocząć. Przepraszam.
- Ale ty mi musisz powiedzieć czy to jest dziecko Karola. To jego dziecko?
- Przepraszam, ale musze iść. – tu Ada bezwiednie podniosła głos, wyrwała ramię i zbiegła po schodach. Los chciał, że jechała taksówka. Pomachała na nią, wsiadła i odjechała, zanim starsza pani zdążyła do niej dojść.
Ada wróciła pod hotel, ale nie weszła do środka. Poszła się przejść. Musiała sobie przemyśleć i poukładać w głowie wszystko co zaszło. Znalazła jakiś dom handlowy, a w nim ławkę na środku przejścia z widokiem na palemki i papugi wyglądające zza szyby. Usiadła i patrząc tępo w szybę myślała. Wokół chodzili ludzie, gwar, gdzieś muzyka, szum silników wózków sprzątających, transporterów i szum w głowie. Położyła dłoń na brzuchu. Była pewna, że nie powinna tu przyjeżdżać. Żałowała teraz tego bardzo. Przecież miała już wszystko zaplanowane – swoje życie ze swoim maleństwem. Teraz wszystko mogło się pogmatwać. Nie chciała komplikacji i tym bardziej nie chciała stawiać Karola przed koniecznością wyboru pod presją. Jak on mógł to potraktować? Pewnie już się domyślił, ale jak to odebrał? Oszustwo? Próba jakiegoś wymuszenia? Deklaracji? Nie powinna była tu przyjeżdżać.