Nie do końca miękkie lądowanie na niebieskiej planecie
Otwieram okno i staję na parapecie... Podejrzewam, że domyśliliście się już nieoczekiwanego zakończenia. Nie będę was trzymał w niepewności. Zresztą, co tu ukrywać? Pęknięty obojczyk i powierzchnia gipsu współmierna do głupoty. Nie wiem tylko, czego więcej zjadłem - wstydu czy strachu? Więc wychylam się, a na rynnie wróbel. Nie dość, że po prostu jest, to jeszcze wchodzi ze mną w gadkę. Tak. I przechwala się, jakie to wróble są mądre, ile to miał wróblic w zeszłym okresie godowym. Mało tego. Wręcz odgraża się, że nie tylko ludzkość doskonali nowoczesne technologie, że wróble też zdobyły kosmos i to dużo wcześniej. Przeraziła mnie słuszność argumentów zaczynających się od tego, że wróble wcześniej niż ludzie umiały latać. Zdradził mi nawet, że Bóg zatrudnia je do transportu dusz ludzkich do nieba, do czyśćca noszą je gołębie i czasem orły, które mają większy udźwig. Więc wróble, jak twierdzi, zdążyły zawładnąć planetą, której ludzie jeszcze długo nie odkryją. Szkoda, bo tam by zobaczyli, co to znaczy, jak to się mówi po waszemu, w ptasim słowniku nie ma takiego słowa, już wiem, piekło. Ale nie martw się, Człowieku, mówi, chyba będziemy musieli wprowadzić i u nas to słowo albo przeprosić Was, Ludzi i wrócić na tą całą Ziemię. Tu gałązki i rynny wygodne, koty bardziej leniwe, żywność zdrowsza, a i ludzie mili. A tam... Od jakiegoś czasu nie da się wytrzymać. Nic nam było do tego, że mają te swoje głupie tradycje, przytwierdzanie dziwnych masek do twarzy specjalnymi gałęziami, przekłuwanie ciał niewidzialnymi igłami niesłychanej długości, robienie po kryjomu, czegoś innego niż się mówi i tym podobne. Stali się niemalże obiektem naszych badań. Jak oni to robią, że marnują tyle nasienia, że samice znoszą tylko po jednym jaju i aż do wyklucia dźwigają je na brzuchu, a i tak mają za dużo młodych? Bo część muszą zabijać, ale to dlatego, że nie umieją gospodarować żywnością. Ptasi móżdżek, a taki przemądrzały. Nasze stosunki, mówi dalej, były neutralne, nawet dobre, póki ci ciemniejsi, którzy się ciągle odchudzają nie zjedli jednego z naszych, innym razem kilku z nas zginęło na tych ich kolczastych ogrodzeniach, wreszcie te ich wynalazki zaczęły tak brudzić powietrze, że skrzydła mamy czarne jak kruki. I po co im te maszyny do robienia dziur w ziemi i podpalania powietrza? Już tylu zginęło podczas tej zabawy. Raz zaświecili niebo tak, że znikają do dziś, a wróblom od tamtej pory odpadają skrzydła, gdy za długo latają. I nie ma mowy o raju, do którego by można zabierać te dziwne stworzenia, gdy stają się niewidzialne. Żałujemy, że wzgardziliśmy Ziemią. Teraz od nowa musimy rywalizować o stare miejsce w przestworzach, które pod naszą nieobecność przywłaszczyły sobie inne ptaki. Najgorsze, że wśród nas pojawili się zdrajcy, którzy ujawnili metody kosmitów, a te błyskawicznie zmonopolizowały najwredniejsze z ptaszysk i śmieją się teraz, na nasze protesty odpowiadając bezczelnie „ku-ku, ku-ku”. Wyobrażacie sobie? Ale historia. Podejrzewam, że wszystko, co powiedział to były wierutne kłamstwa, chociaż prawdopodobieństwo prawdy jest dokładnie takie samo i wynosi pięćdziesiąt procent, plus-minus jeden procent marginesu dla niedopowiedzeń, biorąc pod uwagę, że nie mam zielonego pojęcia, o czym mówił, bo nie znam przecież języka wróbli. Jednak pożegnalny gest tej opierzonej bestii był tyleż uniwersalny, co chamski. Nie wiem, czy i jaką odgrywał rolę w ptasiej kulturze ten proces fizjologiczny, który, pojmowany w zaistniałych okolicznościach po ludzku, był obrazą, może nieświadomą, ale zawsze bolesną w swej głębokiej symbolice. I ja zapragnąłem przemówić do wróbelka ponad barierą językową, uświadamiając mu gołymi rękami, że ludzie nie są gorsi od ptactwa ani innych zwierząt, i że wcale mu nie zazdroszczę, że może sobie odlecie