Najpiękniejsza bajka braci Grill /część I/
Jaś od razu w myślach wtulił się w jej biust i palec, którym licytował uniósł się w kierunku jego ust.
- To dar bracie.
- Siedemset po raz pierwszy!... – udawał, że tego nie słyszy.
- Albo kolejny twój grób – odezwał się Staś.- Myślę sobie, patrząc na twarze tych mężczyzn, że wszyscy wiedzą, gdzie ma łechtaczkę. Jasiek podaj mi fasolę, wygląda smakowicie.
- Szanowni państwo, proszę o chwilę uwagi! – piękna nieznajoma trzymała w ręku mikrofon. – Poszukuję mężczyzn – Jaś osunął się pod krzesło – którzy uświetnią ten wieczór striptizem. Dla śmiałych nagroda, o której do tej pory tylko mogliście marzyć. Złoty karp, który spełni trzy wasze życzenia. Trzepocząca w słoiku ogonem ryba, wyraźnie zerkała na braci Grill.
Zapadła cisza. Nikt w tych czasach już nie wierzy w bajki. Nikt, oprócz naszych bohaterów, którym matka całe życie wmawiała, że ich ojciec był szejkiem naftowym, który zginął w zamachu bombowym. Spojrzeli na siebie, żeby upewnić się czy myślą o tym samym. Matka spuściła głowę.
Za ich nagie torsy i wybujałe fiutki zapłacono krocie. A sumę, którą zarobili przeznaczono na dług, który zaciągnęli licytując nie w tych momentach i na na budowę kolejnego niewielkiego kościółka w okolicy.
- To dla was panowie, gratuluję. – Hebanowa piękność wręczyła Jasiowi i Stasiowi wielki słoik po ogórkach, w którym pływał złoty karp. – Uważajcie na to, o co prosicie. – Pożegnała się i więcej się nie zobaczyli.
Jaś zupełnie się tym nie przejmował wiedząc, że teraz może mieć każdą, o którą poprosi.
cdn…