Morrigan: Posłanka Bogów - rozdział IV

Autor: KonradStaszewski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

* * *

 

Morrigan i Sif stały naprzeciwko siebie i żadna nie miała zamiaru ustąpić drugiej z drogi.
- Czemu się wtrąciłaś? - Zapytała Bogini Wojny.
- Ja. To Ciebie miało tu nie być.
Maggie nie miała zamiaru się spierać. Nie chciała też walczyć z boginią choć sama też się nią podobno stała. Jeszcze nie znała wszystkich swoich mocy.
- Jakie macie plany wobec księcia Jonatana?
- Nie udawaj, że nie wiesz. Wszystko szło dobrze dopóki ty się nie pojawiłaś. Nie wolno Ci zostać królową Youngshire.
Maggie dopiero teraz zaczęła rozumieć zasady gry. Teraz wiedziała, że nie znalazła się tu, w obcym sobie świecie, przypadkowo.
- Obiecałam pomoc i dotrzymam słowa.
- Nawet stając przeciwko nam?
- To nasza walka a nie ludzi i nie mamy prawa bawić się losami tych biednych śmiertelników.
- Jesteśmy bogami - odpowiedziała Sif. - ale widzę, że ty już dokonałaś wyboru. Do zobaczenia.
Bogini miłości rozpłynęła się w powietrzu i Morrigan została sama na moście. Odetchnęła z ulgą, że Sif także nie chciała walki.
Postanowiła uczynić wszystko żeby uratować przyszłego króla, nawet za cenę swojego życia. Ostrożnie ruszyła na drugą stronę mostu. Była pewniejsza siebie a i sam most stał się nagle jakby stabilniejszy. Do uszu dobiegał ją już ryk Wodospadu Śmierci ale nie zwolniła kroku.

Prawnik i bankier stanęli przed pomieszczeniem, z którego dobiegały mrożące krew w żyłach jęki i krzyki.
- Chcielibyśmy porozmawiać z nią bez świadków.
Komendant w odpowiedzi tylko skinął głową ze zrozumieniem. Otworzył masywne drzwi i powiedział odsuwając się na bok:
- Jak Państwo skończą to proszę po mnie zadzwonić. Ja w tym czasie wyznaczę Państwu ludzi do dyspozycji.
- Dobrze. - Odpowiedziała Lori i weszła do pomieszczenia. Ronald wszedł tuż za nią i delikatnie zamknął drzwi.
Steel chciał podsłuchać nieco ich rozmowy ale pielęgniarka się uspokoiła i zza zamkniętych szczelnie drzwi nie doleciało do niego żadne słowo. Zrezygnowany ale i z ulgą w sercu wrócił do swojego biura. Po kilkunastu minutach usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę.
Do biura weszli rodzice Johanna.
- Wydałem już dyspozycje swoim ludziom. Będą na Państwa czekali przed komisariatem. Dowiedzieliście się Państwo czegoś nowego?
- Niestety nie. Powiedziała nam to samo co ma Pan w protokole - odpowiedziała prawniczka choć prawda była zupełnie inna.
- Rozumiem. Jakbyście się jednak czegoś dowiedzieli to liczę na współpracę.
- Będziemy w kontakcie.

- Co o tym myślisz? - zapytał Ronald wsiadając do samochodu.
- Nie wiem - Lori włożyła kluczyki do stacyjki a jej mąż zamknął drzwiczki i spojrzał na nią w oczekiwaniu. - Sama już nie wiem.
- Wiemy przynajmniej od czego zacząć. Pielęgniarka powiedziała nam gdzie ją przetrzymywali.
Prawniczka wolno ruszyła z miejsca. Spojrzała w lusterko i upewniła się, że przydzieleni im funkcjonariusze zrobili to samo. Ronald także spojrzał na ich samochody.
- Wierzysz w to, że w takim stanie udało jej się stamtąd uciec? Mam inne podejrzenia. Jeżeli to prawda to musiała być w o wiele lepszym stanie a to co zobaczyliśmy to wynik przesłuchiwania na komisariacie. W obecnym stanie nie zdołałaby uciec pięciu kilometrów a co dopiero trzystu.
- A może ją wypuścili?
- Zastanawiałam się nad tym. Ale wtedy musieliby zmienić kryjówkę. Nie są chyba tacy naiwni żeby nie wiedzieć, że zostanie skutecznie przesłuchana. I została.
- Zauważyłem. Myślę, że to samo co nam powiedziała powiedziała także Steel'owi. Tylko, że to nie znalazło się w protokole. Zastanawia mnie dlaczego. Na wszelki wypadek poślijmy pod podany przez nią adres kilku funkcjonariuszy. Widziałem jak ją przesłuchali.
- Właśnie. - przez chwilę widziała oczami wyobraźni scenę brutalnego gwałtu młodej pielęgniarki dokonanego przez stróżów prawa.
Bankier chwycił kierownicę i Lori w ostatniej chwili wdepnęła hamulec. Bankier wierzchem dłoni otarł pot z czoła.
- O mało nie zginęliśmy.
Do ich samochodu podbiegło kilku funkcjonariuszy.
- Nic się Państwu nie stało?
Prawniczka odchyliła szybę i odparła urywanym głosem:
- Nie, dziękujemy.

Uriel ponownie stanęła przed jaskinią. Mimo, że do zachodu słońca pozostało jeszcze kilka godzin, w lesie już panował półmrok. Zastanowiła się jeszcze raz - nie lubiła być od nikogo zależną, a w szczególności od bogów. Teraz jednak nie miała już wyjścia. Zawarła umowę. Była potężna ale nigdy nie dorówna bogom i nie uwolni się od ich wpływu. Wciągnęła głęboko powietrze i weszła w ciemność. Zakręciło się jej w głowie gdy poczuła zapach krwi i śmierci. Powinna już się do tego przyzwyczaić. Na każdym ołtarzu składa się ofiary, do tego przecież służą takie budowle. Kiedyś była nawet świadkiem obrzędu wskrzeszenia boga umarłych ale nawet w niej wspomnienia z tego wydarzenia wywoływały obrzydzenie. Przejmujące zimno zwiększało tylko dyskomfort sytuacji.
Gdy tylko wiedźma przekroczyła próg jaskini nagle ciemności się rozjaśniły. W jaskini nie było żadnego ogniska ani pochodni. Blask pochodził z niewiadomego źródła jakby jaskinia żyła własnym życiem. Im głębiej wchodziła tym światło stawało się coraz mocniejsze. Mimo, że ją oślepiało i miała wrażenie, że w każdej chwili ogień może wypalić jej oczy szła dalej. Obiecała coś bogini Sif i musiała dotrzymać słowa. Wiedziała, że albo wypełni swoją misję albo zginie. Potężne, uśmierzające ból zaklęcie, które wymawiała szeptem słabło im głębiej wchodziła w jaskinię. Podświadomie zdała sobie sprawę z tego, że tajemnicze światło powiększa swoją moc kosztem jej sił życiowych ale nie mogła się zatrzymać. Jakaś siła wciągała ją do wnętrza pieczary.

Słaniając się na nogach i na ślepo prawie, opierając się o chropowate, spleśniałe ściany dotarła do ołtarza znajdującego się w centralnej komorze. Minęło kilkanaście sekund nim oczy Uriel ponownie przyzwyczaiły się do półmroku.
- Przyszłaś zapłacić?
- Czekaliśmy na ciebie.
My? Uriel miała nadzieję, że się przesłyszała. Miała płacić tylko jednemu bogu a tu jest ich...
- MILIJON - zabrzmiała w pieczarze odpowiedź na pytanie, którego wiedźma nie zdążyła zadać. Chciała uciec ale jakaś potężna siła odepchnęła ją od ściany. Kobieta krzyknęła bardziej z wrażenia aniżeli bólu.
- I tak zapłacisz.
Głos był zimny jak lód i silny jak wodospad. Odbił się echem miliona głosów. Uriel leciała nie mogąc się zatrzymać w stronę wiecznego ognia zła na ołtarzu.
- Zapłacicie obie: ty i twoja córka.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
KonradStaszewski
Użytkownik - KonradStaszewski

O sobie samym: Twórczość wydana to: OPOWIEŚCI Z PRZEKLĘTEJ DOLINY: UCIĘTA MOWA, wydawnictwo BLACK UNICORN, 2009r. (30 egzemplarzy); Wsłuchaj się w siebie, wyd. E-bookowo, 2008r.; Wiersze rodzinne: W hołdzie Zygmuntowi Dubińskiemu, wyd. Serwis Literacki WWW.knowacz.pl, 2008r.; Wiersze wybrane głosami internautów: Zapisane głosami, wyd. Serwis Literacki WWW.knowacz.pl, 2008r.; ARKUSZE LITERACKIE Stowarzyszenia Twórców Wszelakich Nr 1/2/2008 Grudzień 2007 r./ Styczeń 2008 r. (fragmenty Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa); Magazyn literacko-artystyczny szafa, nr. 26/27 (grudzień 2007) (opowiadanie pt. Sen?); Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa, wyd. Serwis Literacki WWW.knowacz.pl, 2007r.; tete a tete spojrzenia wiersze, wyd. Spółka Wydawnicza HELIODOR, 2006r. (3 wiersze konkursowe).
Ostatnio widziany: 2012-12-14 18:31:47