Moja nieśmiertelność (niedokończone)

Autor: styluff
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

rzała!” ciągle powtarzała. Co do tego, że Ty ją miałeś, nie mam wątpliwości. Ale przecież nie mogłam się z Tobą zgodzić, kiedy mówiłeś coś, co przekreślałoby to wszystko. Ten czas, kiedy nie dostrzegłam, że całe życie na coś czekałam.  Ale już nie. I wcale nie dlatego, że nie mam na co.  Nie czekam, a działam. Pamiętasz? “Zrób to, proszę. Zrób to dla siebie”.  I ja działam głównie samolubnie. Chociaż… Ty nie oduczyłeś się czekania, prawda? Jesteś tam i stoisz, wyglądasz mnie?  Więc działam także dla Ciebie.  Z tym przeświadczeniem wzięłam do ręki żyletkę i wbiłam w nadgarstek najmocniej, jak potrafiłam.  Twoje włosy.  Mieszające się z moimi na poduszce. Bo my przecież nigdy nie spaliśmy na dwóch.  Za długie. Wiecznie za długie, według mojej mamy. I według mnie, kiedy zaszalałam i skróciłam swoje loki do brody, a Twoje sięgały już obojczyków.  Gryzące i niechlujne. Kiedy to ja obcinałam je z długości od obojczyków, do takiej za uszy.  Tłuste i paskudne. Za każdym razem, kiedy wychodziłeś ze swojego pokoju. Ile byś tam nie siedział, zawsze dłonią pokonywałeś kilometry, odgarniając włosy. Takie kochałam najbardziej. Bo za takimi najdłużej tęskniłam.  Na rękach. Ciemne, ale delikatne.  Na skroniach. Były już dwa siwe, mama zauważyła pierwsza.  Przylizane na weselu Annie i Russela. Postawione moimi palcami po prysznicu. Przycięte i lśniące tego dnia, we wtorek, kiedy wcześnie rano wyszedłeś do centrum, pachnąc kawą i bajglem z syropem klonowym.  Leżąc w szpitalnej pościeli, w pierwszej chwili nie mogę pojąć, dlaczego jest taka wąska i taka zimna. Nie pytam, gdzie jestem, co się wydarzyło, nie pamiętam, co zrobiłam. Przecież zawsze mieliśmy wielką wspólną kołdrę, co się z nią stało? Gdzie jest ciepło, jakie roztaczało się wokół tego ciała, Twojego ciała? Gdzie się ono podziało?! Sypialiśmy ze sobą na długo przed tym, jak się pocałowaliśmy. Nigdy nikomu, Tobie też, nie mówiłam, ale to była chyba moja ulubiona forma bliskości. Żadnych stosunków, sen.  Kochałam to, jak budził cię w nocy najmniejszy szmer, gałęzie obijające się o rozgrzane blachy czy cykady stad świerszczy za niedomytym oknem. Nie zasypiałeś tak szybko, często dużo myślałeś przed snem jeszcze przy zapalonym świetle lub świecy, a tak szybko potrafiłeś się zbudzić.  Budził cię każdy mój koszmar, każde słowo wypowiedziane przez sen, każde kaszlnięcie, przecież tak często się zaziębiałam. A Ty, mimo że nie było wcale tak łatwo wrócić Ci do krainy ukojenia, do snu, nigdy się nie denerwowałeś.  Budziłam się. Budziłam Ciebie. Nawet jeśli wcześniej byliśmy objęci, przylegaliśmy do siebie ciaśniej, najciaśniej, jak się dało. I zasypiałam już spokojna.  Kiedy nie mogłam spać, też nie spałeś. Albo spałeś, uspokajając mnie swoim równomiernym oddechem zawsze w tym samym miejscu - tuż nad czołem. A więc, gdzie jesteś, Wade? Gdzie jest ciepło, jakie roztaczało się wokół tego ciała, Twojego ciała? Gdzie się ono podziało?! - Chcę je z powrotem! ODDAJCIE MI GO! Twoje drzwi. Z jakiejś sklejki, z mleczną szybą wysoką nad moją głowę. Kiedy siadałam w progu, na szerokość dorównywały długości moich nóg. Z ciężką klamką. Ciepłą tylko od strony korytarza.  Otoczone obślinioną futryną.  Twardsze niż ściana. I skrzypienie, kiedy otwierałeś je nocą, przestępowałeś mnie i zanosiłeś do łóżka. Ubrana w Twój szalik; ten, który nosiłeś, żeby zakryć blizny nad obojczykami. Aksamitny. Tlący od wody kolońskiej, nasączony bólem i dreszczami, tymi od przyciskania alkoholowej woni do nacięć. W nim nasączałam samą siebie tobą. Twoje drzwi. Wracałam pod nie za wonią kawy, zaraz po stuknięciu zamka. Tym razem z Twoją poduszką.  To zabawne, jak szybko można zyskać i stracić centrum wszechświata.&

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
styluff
Użytkownik - styluff

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2014-08-18 21:14:04