Mój własny sześcian
Mój własny sześcian. Kloaczna opoka, w której szukam schronienia. Mała planeta bez grawitacji. Lewituję myślami wśród mgły własnego oddechu. Tu wszystko mną na wylot. Każde słowo, każde skinienie ręką. Pokraczny ruch jak pokraczne treści płynące bez grawitacyjnie w przestrzeni. Własne dziesięć kątów ukryte za pajęczynami i kurzem. Małe poletka melanżu wszystkich mieszkańców mojej drobnej planety na krańcu świata. Co dzień dokonuję autopsji własnych zwłok, by dowiedzieć się na co umarłem tej nocy. Ukrywam wszystkie dowody zbrodni w starej zakurzonej szufladce gdzieś z tyłu mej głowy. Porasta mchem będąc zawsze w cieniu i wilgoci kilku chromosomów.